27 kwietnia 2014

Ziewanie

Kto chce, bym go kochała”

Kto chce, bym go kochała, nie może być nigdy ponury
i musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.
Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce
i przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.
I musi też umieć ziewać, kiedy pogrzeb przechodzi ulicą,
gdy na procesjach tłumy pobożne idą i krzyczą.
Lecz musi być za to wzruszony, gdy na przykład kukułka
kuka lub gdy dzięcioł kuje zawzięcie w srebrzystą powlokę buka.
Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić,
i śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści,
i nie wiedzieć nic, jak ja nic nie wiem, i milczeć w rozkosznej ciemności,
i być daleki od dobra i równie daleki od złości.

Jasnorzewska na dzisiejszy dzień z moim podkreśleniem na rocznicę.  Nie jestem specjalistą od spraw watykańskich, ale przez pobożne krzyki dzisiejszego dnia przebija się do mnie, choć z trudem, wiedza od Janie XXIII. Myślę, że  jednak był większym rewolucjonistą niż Jan Paweł II.

Kategoria: Różniste | Możliwość komentowania Ziewanie została wyłączona
25 kwietnia 2014

Chwałowicka hałda

Drzewa, drzewa, drzewa… czyli po raz drugi podążam tropem Listów pROWincjonalych, ale bardziej na swoim placu, czyli podwórku chwałowickim. W moim Rybniku (o rudzkich lasach nie wspomnę, bo od nich jest inny niewiarygodny fachura) tu ktoś drzewo wytnie, tam uzna, że chore więc musi być usunięte, tam chce zasypać zwałem, jak to teraz planuje się na Meksyku. Jednym ciachnięciem, czy podpisem i nie ma zielonego parasola, który rósł przez kilka pokoleń. Trza usunąć bo za wielkie, trza upitolić bo liście lecą, a może bo korzenie ryją nie tam gdzie powinny, bo kablom przeszkadzają, bo jakaś „ruła” ważniejsza, albo droga, o której się fanzoli od 30 lat i przez następne jeszcze będzie jedynie fanzolić.

23.04 (41)

I w taki sposób, gdzie się nie spojrzy,  powiększają się betonowe, brukowane pola i mnożą się puste miejsca po wyciętych komórkach naturalnych płuc Śląska. Mieszkam pod hałdą, która okala moje ukochane Chwałowice prawie ze wszystkich stron. Nie narzekam już na nią, bo od wielu lat jest elementem krajobrazu, na który patrzę z okien.

mp_halda (6)

Mogę z ręką na sercu przyznać, że jestem do niej przyzwyczajona, a wręcz mam do niej sentyment.  Oswajanie z nią trwało jednak sporo czasu. Moja hałda jest w większości już zalesiona, choć nadal jest, jak się to mówi, czynna i dosypywana. Jej ukształtowanie się stale zmienia, powstają nowe zalewiska, takie różne zgórki i podgórki.

mp_halda (9)

Jeździ po niej pociąg z kamieniem i reszteczkami węgla, pracują na niej zbieracze (nawiasem mówiąc bardzo ciężko pracują i za to ich szanuję), śmigają po niej quady, ludzie uzależnieni od wysokiego poziomu adrenaliny urządzają na niej zawody motokrosowe, mieszkają na niej bażanty, zające, sarny, wiewiórki, lata nad nią jedna rodzina bociania, na zalewiskach pływają łabędzie i kaczki.

mp_halda (3)

mp_halda (4)

mp_halda (1)

Ta hałda nie miałaby tego zagmatwanego leśno-industrialnego uroku bez drzew nasadzonych celowo przez ludzi, czy też przypadkowo przez przyrodę.  Człowiek zniszczył, ale człowiek naprawia. Rosną na niej sosny, świerki i brzózki samosiejki, są robinie akacjowe i czeremchy, leszczyny i rokitniki, jeden lichuśki jałowiec, bycza forsycja, białe i fioletowe bzy, irgi, ponownie introdukują się ostrężnice, dęby, choć jeszcze nie tak stare jak rogalińskie, ale już słusznych rozmiarów –  totalny full wypas dendrologiczny.

mp_halda (2)

Co prawda na razie nie ma platana, ale to kwestia czasu 😀 . Rosną na niej grzyby, powoli widać i porosty, no i pewno żyje na niej rodzina kreta Marcusia, którego przeprowadziłyśmy z naszego ogródka, bo u nas jego egzystencja była zagrożone z powodu dzikich, choć domowych kotów, a raczej kotek.

Moja hałda już nie jest betonową pustynią, choć ktoś z daleka mógłby stereotypowo pomyśleć, iż takie śląskie miejsce, to na pewno jakiś syf i malaria. Nic bardziej mylnego.  Hałda moja, czy też nasza, jest bardziej zielona niż miasto, bo na niej się drzew nie wycina, a dosadza. Od czasu do czasu, gdy coś mi się na własnym ogrodzie wysieje, bądź wyrośnie nadplanowo, to wykopuję i walę pod hałdusię, tam wsadzam w tą twardą ziemię, która nie za łatwo przyjmuje do siebie rośliny, bo wyjątkowo kamienna i trudna w uprawie.  Taka śląska niby gleba. Oporna, twarda, mało wyrafinowana, jałowa, grudowata,  ale wierna i oddana, gdy się wie jak z nią postępować.

mp_halda (8)

Nie jestem jedyna, która tak robi. Moi sąsiedzi też nie wywalają zbędnych krzewów.  Nasz las przy chwałowickiej hałdzie jest coraz bardziej egzotyczny i kolorowy.

Może to taki zaczątek Parku Rodziny, który jest pomysłem Forum Obywateli Rybnika… Kto wie…

Może stanie się ona wzorem dla hałdy, którą przez lata będą sypać na Meksyku… Kto wie…

Może po wielu latach, z tych pitkowatych krzewów wyrośnie podhałdowe arboretum 😉  Kto wie…

mp_halda (10)

Nasza hałda od kilku lat jest miejscem majowych spotkań eksploratorów, czyli moich przyjaciół  z różnych zakątków mapy. Następne spotkanie wnet, więc czas wracać do sadzenia, czyli leczenia ran zadanych przez ludzi przyrodzie . Hałda musi być piękna na powitanie gości. Zresztą,  co jo godom, co jo godom  😉 . Toż ona jest zawsze piękna, nawet gdy kamienna. Spójrzcie zresztą sami.

mp_halda (12)

mp_halda (13)

mp_halda (7)

 

 

11 kwietnia 2014

Kupcy na targu

W „Listach pROWincjonalnych” wspomniano ostatnio o naszym targu i ten wpis uzmysłowił mi, jak ważny to był dla mnie przez lata punkt na mapie Rybnika. Choć już rzadziej odwiedzam to miejsce, ale nadal mam wielki sentyment do ludzi tam pracujących, do klimatu jaki tam panuje i tego specyficznego rozgardiaszu. Targu nie da się nie kochać.

IMG_4818

Ukochany pan Poldek od jajek – wielki podróżnik zwiedzający cały świat, moja zawsze uśmiechnięta Żaneta, której nie muszę podawać listy zakupów, bo to ona pamięta czego mi brakuje w lodówce, pani Eryka z Rudnika ze swoim boskim niemieckim „r”, u której od lat kupuję sadzonki, pani Małgosia, która wybiera dla mnie zawsze najlepsze „malinowe”  i chowa pod ladą słonecznik jesienią, „woźniczkowe” sprzedawczynie kiełbasiane ze standardowym pytaniem „do próżni?”, zawsze grzeczne mama i córa od nowalijek z własnego ogrodu  – to kupcy prawdziwi. Tacy, którzy ciężko pracują, by opłacić króla ZUSa, zapłacić za nowe, kompletnie z dupy wybudowane przez miasto stragany, by utrzymać swoich klientów odchodzących do korporacyjnych blaszaków.

Na przedwojennej mapie targ był w innym miejscu.

sygn. 1999 (263)

To obecne targowisko, funkcjonujące przy dawnym zamku, tworzy koloryt miasta i oby tak zostało. Oby nigdy nie przyszedł żaden kapitał, który uzna, iż można tu wybudować następny moloch galeryjny, gdzie będą siedziały smutne „otipsowane” młode dziewczyny za ladami ze szkła i aluminium. Oby zapełniły się puste, z racji czynszu, budki, a rybniczanie kupowali u naszych kupców stojących w deszczu, zimnie, upale czy na mrozie.

IMG_4817

IMG_4822

Wszystkie Obi i Praktikery „mają na noc” przy sadzonkach z podrybnickich szklarni.

IMG_4820

Rybnik zawsze stał kupcami. Mama z córą, których imion nie znam, są kontynuatorkami tej pięknej tradycji. Wystarczy spojrzeć na ich stragan. Znam te panie od lat i obserwuję ich przemiany w stylu sprzedawania, reklamowania się, dostosowywania się do potrzeb klientów.

To są dwie biznesmenki, które marketing mają w małym palcu, choć może nie znają znaczenia tego słowa. Trzymam kciuki, by dla nich, jak i dla wszystkich pozostałych drobnych przedsiębiorców z ulicy Hallera to był dobry rok!

IMG_4816

IMG_4824

Niech kryzys sobie lata po świecie, ale niech z naszego targu już sobie pójdzie precz! A sio!

 

25 marca 2014

Bociany nad Rybnikiem

Ale dziś było piękne niebo nad Rybnikiem!

IMG_2491

Początkowo szaro-bure, aż nagle się chmury rozstąpiły i nad miasto nadleciało stado boćków.  Niestety z powodu braku własnego aparatu i niedowidzenia ze starości nie za bardzo udało mi się je uwiecznić.

IMG_2494

 

Krążyły nad Rynkiem jakby przekazywały helołłłłł  😀

IMG_2498

Zrobiły kilka kółek i poleciały dalej na zachód.

IMG_2497

Miejmy nadzieję, że przybędzie nowych mieszkańców po 9 miesiącach skoro takie stado osiedli się w pobliżu  😉

 

 

Kategoria: Różniste, Rybnik | Możliwość komentowania Bociany nad Rybnikiem została wyłączona
17 lutego 2014

Dzień Kota

Kończy się dzień najpopularniejszego zwierzęcia świata, czyli Kota. Nasze kocie dziewczyny już śpią przytulone do kaloryferów chyba nawet nie wiedząc, że dziś miały swój day. Wprawdzie jakiś narzeczony na pewno pod drzwiami był, bo daje się to wyczuć do teraz, ale wątpię czy przyskoczył z życzeniami  😀

Masza jest z nami od 2000 roku. To królowa, a nie od dziś wiadomo, że królowa jest jedna. Pokusiałabym się nawet o to, by Maszę carycą nazwać i to nie z powodu imienia. Ona rządzi i to rządzi przy pomocy terroru. Czasem jeszcze poluje i śpi. Generalnie jednak panuje i to nad większością członków stada (ludzko-kocio-psiego).

koty (8)

koty (1)

 

Mrużka jest z nami od 2005 roku, kiedy to adoptowaliśmy ją od Fundacji Felis z Lublina. Mała, kompletna dziczka, ze skazami na psychice trafiła do naszego domu dokładnie w dniu wyborów prezydenckich. Do dziś została lekko wycofana, tchórzliwa, ustępująca i terroryzująca jedynie mnie, szczególnie w łóżku.  Poluje tylko na ptaki z żółtym elementem kolorystycznym. Ja jestem jej miłością, a ona moją.

koty (2)

 

koty (6)

 

Przez wiele lat był z nami Maruda, syn Maszy. Piękny tygrysi kocur. Niestety we wrześniu 2012 roku odszedł za Tęczowy Most nad hałdą. Bardzo go kochaliśmy. Maruda był wyśmienitym polowaczem, śpiochem i żarłokiem. Seksu z pewnych względów nie uprawiał  😉 Nawet gdy już był bardzo chory, to potrafił jeszcze przytachać na pierwsze piętro wielkiego szczura – a wspinał się po rdeście pnącym się na naszym domu.

koty (4)

 

koty (3)

 

Mieszkał też z nami, choć krótko (bo zabił go swoją niedouczonością jeden vet) brat Marudy, a syn Maszy, czyli Muniek. Inne dzieci Maszy znalazły dobre domki. Była z nami przez kilka lat,  najcudniej mrucząca, Mrunia – cmentrana znajda. Niestety, zabił ją kierowca-morderca. Kochała spanie na ekranie komputera, gdy one nie były jeszcze takie płaskie i siusiała na łóżko Mira, który nie był jej wielbicielem.

Ostatnią wielką miłością rodziny był Mundi, zwany Mundkiem. Mundi był małym obrzydliwym zapchlonym, brudnym Szpetkiem, gdy mi przyniesiono. Miał ze 2 tygodnie i był bez jednej nóżki. Prawdopodobnie był kotkiem wykluczonym ze stada przez swoją matkę z uwagi na ułomność. Metalowym cyckiem strzykawkowym wykarmiłam, odpchliłam, wyleczyłam, wszystkiego nauczyłam i na koniec wyadoptowałam do najcudniejszego domu , jaki sobie kot może wymarzyć. We „Wowrowym” ciepełku bełkowskim ma się jak car, choć był tylko przybranym krewnym Maszy  :mrgreen:

Obecnie jest większy niż największy z wielkich kotów w Bełku. U nas był zadziornym okruszkiem, który mimo swego inwalidztwa gonił, wówczas jeszcze trzech, naszych rezydentów.

koty (5)

 

koty (7)

No i był jeszcze dawno kiedyś Murek,  potem był dochodzący do naszych dziewczyn Margines, a ostatnio na dachu garażu warował Macho.

A tak w ogóle, to chciałam napisać o jeszcze jednym Kocie, który kilka dni temu nagle odszedł za Tęczowy Most. To był ludź, choć o tak pięknym nazwisku. Ludź,  który też kochał koty, bo w końcu byli jedną rodziną. Ludź, który ratował ludzi, ratował koty, ratował skrawki macew, ratował co i kogo trzeba było. Jego nagłe odejście wstrząsnęło nie tylko mną. Był naszym forumowym kolegą, cudnym ciepłym, uczynnym, niezwykle mądrym człowiekiem.  Do zoba Conan po drugiej stronie mostu!

 

17 kwietnia 2013

O polityce, czyli fujjjjj

rybnik wybory
W moim mieście toczy się od kilku dni walka, wręcz wojna. I nie jest to następne powstanie śląskie, nie jest to kolejna wojna punicka, nie napadły na nas pobliskie Czechy w ramach rewanżu za zajęcie Zaolzia. Nie. W moim mieście polityczni celebryci biją się o jeden marny fotel senatora. Jakiś długowłosy żul, któremu wydaje się, że jest agentem 007 udaje, że kibicuje na meczu, jakiś inny wymoczek, który nie potrafi „haratać w gałę” daje się w tej potyczce faulować, jeszcze inny specjalista od mgieł i brzóz udaje, że go obchodzi los górników. Po likwidowanym targowisku przesmradzają się ci celebryci i ich klakierzy i pozorują zainteresowanie marchewkami i ciężkim losem plajtujących biznesmenów spod znaku „tuneli szklarniowych”.
Facet, którego jedyną karmą jest nienawiść robi sobie konferencję wyborczą nad naszym zalewem, bo będzie mógł powiedzieć, że losy naszej nowej elektrowni, której i tak nie będzie,są dla niego ważne. Ktoś do ręki wciska mi ulotki facia z sąsiedniego Mikołowa i wmawia mi, że to the best kandydat bo z PO. I idź synku w szmaty! Aaa, jeszcze po rynku chodzi komunistyczny beton w asyście „rozłonaczonej” lewicy (nie chciałam tu być wulgarna, więc użyłam śląskiego słówka, które pasuje do wszystkiego), a pod naszym zabytkowym hotelem stoją wszystkie możliwe telewizje. O JKM nie wspominam, bo nie jest wart jednego kliknięcia na klawiaturze.
No po prostu fujjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj. Panie senatorze Motyczko, dlaczego Pana tak szybko powołali w zaświaty? Niech oni wszyscy się odwalą od mojego miasta i niech se siedzą w tych sejmach, sejmikach, senatach, sratach-pierdalatch. A Wy rybniczanie oglądajcie się za młodymi laskami, a nie za tymi, którzy udają, że wiedzą co znaczy „łonaczyć”.Tyle. Musiałam dać upust niechęci do polityki. Wracam na ogródek i do przemyśliwań nad wyborczą niedzielą, gdyż to wtedy właśnie ZapomnianyRybnik Pl będzie oprowadzać rybniczan po naszym mieście śladami naszych Żydów  I to jest optymistyczne. W tym dniu będzie cisza wyborcza.

 

Kategoria: Różniste | Możliwość komentowania O polityce, czyli fujjjjj została wyłączona