30 grudnia 2018

Dreams come true no.2

Idzie nowy!!! Oby był tak rewelacyjny jak ten, który powoluśku dobiega końca. Za oknem se pada deszczyk spłukując śląskie syfy i brudy, a ja z rozrzewnieniem myślę o tych 364 dniach, które za nami. To był bardzo dobry czas.

Marzenia się spełniły 😀 W mijającym roku wreszcie rybniccy Żydzi znaleźli właściwe upamiętnienie. To, jak ich pokazano i przedstawiono na wystawie stałej w Domu Pamięci Żydów Górnośląskich w Gliwicach przeszło moje najśmielsze oczekiwania. 13 grudnia, czyli dzień otwarcia wystawy był jednym z ważniejszych, o ile nie najważniejszy dla mnie w 2018 roku. Warszawska konfa była taka bardziej osobista, taka moja, a wystawa jest o nich i dla nich. Dla tych wszystkich, o których przez lata nie pamiętano, których pomijano w historii Rybnika i Śląska, których deprecjonowano i niejednokrotnie po wojnie szkalowano. W moim mieście miejsce dla rybnickich Żydów się nie znalazło, ale Gliwice przyjęło ich godnie i tak samo upamiętniło. Na wystawie znalazła się nasza synagoga, cmentarz żydowski, 3 nasi rabini (Fraenkel, Braunschweiger i Rosenthal), historia ochronki, dwa rody przedsiębiorców (Haase i Müller), tragedia Rudolfa Haase, o której pisałam jakiś czas temu:  ➡ „Haase epopeja – śmierć Rudolfa cz.7). 

Pokazano przepiękne świeczniki z naszej synagogi fundowane przez Louise Haase – żonę Ferdynanda. Na multimedialnym ekranie zwiedzający zobaczą fotografie rodziny Manneberg – no cud, miód i malina! 

W części dotyczącej Zagłady można zobaczyć zdjęcia Marysi i Jasia Radoszyckich, o których pisałam w poście  ➡ „Nie nasi, a nasi”, a także fotografię Charlotty Rosenberg. Lotka, bo tak ją nazwałam, też ma u mnie swoją szufladkę pamięci  ➡ „Po tej Lotce zostało tylko zdjęcie”. Dziś, rybniczanie – Charlotta, jak i Jaś z Marysią są upamiętnieni w Gliwicach.

Marzenie o upamiętnieniu moich Żydów się spełniło. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili, czyli Gliwicom, jako miastu, całemu Domowi Pamięci Żydów Górnośląskich, kuratorce wystawy pani Bożenie Kubit, projektantom wystawy, konsultantom, sponsorom oraz moim potomkom, którzy wyrazili zgody na publikację ich rodzinnych zdjęć. 

Spełnia się też kolejne marzenie, bowiem moja Dusia, moja  ➡ „Ja siama” właśnie w tym cudownym gliwickim Domu, gdzie są moi Żydzi, zaczyna pracę. Będzie łączyć rodzime muzeum z muzeum zza miedzy, czy też dawnej granicy. Jak zwykle w takich momentach wali mi w dekiel, a rzić rośnie od chwolby  :mrgreen: 

A w nowy rok wchodzę z drżeniem każdego kawałka mojego ciała i rozumu i duszy… Next dream will come true! I to taki dream z tych na samych wierchu dreamów  😆 Taka Czomolungma marzeń. I znowu tym świętym Mikołajem spełniającym marzenia jest friend Olutka.

Choć, jak może niektórzy wiedzą ja nie latam, bo się tego panicznie boję, to jednak, jak to śpiewał R.Kelly: „I belive I can fly”. 

 

There are miracles in life I must achieve, But first I know it starts inside of me, ho oh. No tak, są cuda w życiu, do których muszę dążyć i które muszę osiągnąć. I tym cudem, który ma się w lutym wydarzyć jest Izrael! Yes! Yes! Yes! – jak to kiedyś wykrzyczał jeden klasyk (tfu, tfu – polityk). Lecę, by zobaczyć to, co widziała już w tym roku moja Dusia. Wiszą i powiewają mi groty, bazyliki, kościoły, Jordany czy Kany Galilejskie. Jadę zobaczyć Jerozolimę z jej Ścianą Płaczu i grób jednego Oskara, od którego się u mnie wszystko, ponad 20 lat temu, zaczęło. 

Jeszcze nie wiem jak się wymknę wycieczce i pobiegnę na grób Schindlera, ale coś wykombinuję. Jeszcze też nie wiem, jak przeżyję lot, ale może trzy tablety relanium mi pomogą  :mrgreen: Byleby nas nie zestrzelili nad morzem, bo chcę mieć grób. I belive I can fly, bo muszę zobaczyć Morze Martwe. 

I believe I can touch the sky, bo muszę zobaczyć się z moimi Mannebergami, których ponad 4 lata temu tak żegnałam w Rybniku łykając łzy.

Na razie rozwinęłam wielką mapę małego kraju na podłodze i wiem, że if I can see it, then I can do it

Betlejem, Jerozolima, Yad Vashem, Mur Zachodni, w który muszę włożyć karteczkę, Stara Jaffa, Tel Aviv, pustynia Negew, Masada, Jerycho, Nazaret, Hajfa, ogrody Bahaitów, Akka plus wiele innych miejscówek, takich, o których muszę doczytać, by nie wyjść na durnia. Tu mam na myśli choćby jakąś Górę Kuszenia Jezusa (?), Pole Pasterzy (??), Grotę Mleczną (???), drzewo sykomora (daję 4 znaki zapytania, bo kompletnie nie kumam co ma jakiś figowiec z religią). No i tam parę jeszcze inkszych Emmausów. 

Tymczasem pyrsk ludkowie! Wracam do mapy, przewodników i marzeń. Życzę Wam, by cuda się przydarzały, a 2019 rok był pełen dobrych wrażeń i pełnych portfeli, a zdrowie Was nie opuszczało. If we just spread our wings we can fly.

Tagi: , , , , , , , , , , ,

Opublikowano 30 grudnia 2018 przez Małgorzata Płoszaj in category "Judaika", "Rybnik

4 COMMENTS :

  1. By Halina on

    Fajnie, super! Po prostu… Cieszę się z Panią i dla Pani. Dobrze, że jest Pani taka pozytywna. Ale może po prostu ten rok był świetny i Pani to docenia. A to sztuka.
    A ta szwarno dziouszka pośrodku to cera? No, no…
    Co tu powiedzieć? Trochę Pani zazdroszczę tej podróży do Israela. Byłam już tam parę razy, ale to tak, jakbym jeszcze nic nie widziała i nie wiedziała. I ciągnie mnie tam bardzo. Będzie ciekawie dowiedzieć się o Pani spostrzeżeniach i przeżyciach, gdy Pani wróci i oczywiście wszystko opowie.
    Pustynia jest niezapomniana… to jest serce tego miejsca… tam jest chyba wszystko jakby zawarte w tym miejscu. Nie wiem, jak to wyrazić. Ale obojętnie. Życzę Pani wspaniałego nowego roku. Cieszę się, że poznałam kogoś, kto ma tyle miłości w sobie do świata i ciekawości. Wszystkiego dobrego.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Halina

    1. By Małgorzata Płoszaj (Autor wpisu) on

      Moja córka to ta ruda z lewej 🙂 Ta szwarno w środku to… można powiedzieć taka prawie przybrana cera, bo nie jest Pani pierwsza, która myśli, że to moje fest dorosłe dziecko. A to szefowa Domu Pamięci Żydów Górnośląskich – Karolina.
      Pani Halino, pustynie różne już widziałam (nawet tą w głębi Algierii), bo kiedyś to latałam. No ale ta będzie tą najważniejszą. Oczywiście jak samolot wystartuje, potem nie spadnie, a potem wyląduje.

  2. By Halina on

    🙂
    Proszę się nie obawiać. Tak mi się wydaje, że w życiu pewne rzeczy są dla nas przewidziane. Również to, że spokojnie dotrze Pani do tego wspaniałego kraju i zobaczy (nie wszystko) ale dużo. A potem będzie już tylko gorzej, bo ta podróż pewnie Panią tak zarazi, ze będzie tam Pani musiała stale jezdzić. Ale będzie świetny reportaż Pani! Mam nadzieję, że będzie Pani miała tamtejszego przewodnika, który jest według mojego doświadczenia niezbędny, żeby dotrzeć wszędzie tam, gdzie chcemy być.
    Musze wracać do pracy a raczej roboty:-) . Dobrego dnia i powodzenia 🙂
    Halina

    1. By Małgorzata Płoszaj (Autor wpisu) on

      Do zobaczenia, a raczej do czytania, w 2019 roku.

Komentarze zamknięto.