15 listopada 2018

Genia i Stefcia

Są tematy, które trzeba drążyć. I są też sprawy, które się same przez przypadek mogą wyjaśnić. Ten jest w trakcie drążenia i czekam na cud wyjaśnienia, czy też choćby zbliżenia do wyjaśnienia. Pamiętacie jak ryczałam, gdy odezwał się do mnie siostrzeniec, zamordowanej w czasie wojny, Shaindli Ryby? Było to w lipcu, więc przypomnę post  ➡ Zaś się popłakałam.

Dzięki korespondencji z synem Geni – siostry Shaindli (po naszemu Stefci) dostałam kilka przedwojennych fotografii obu dziewczynek. Między innymi tą, na której są bardzo małe. Oczy Stefci są niesamowite. Pomyślcie ile w nich było łez, gdy umierała w komorze gazowej… A może przedtem ktoś jej strzelił w małą główkę? A może roztrzaskano ją kolbą z karabinu?

Zdjęcie, które dotychczas znałam (Stefcia z wielką kokardą) okazało się zbiorową fotografią rodzinną, na której po lewej stronie stoi tata Abraham i mama Miriam Rybowie oraz dwie ich córeczki. Gdyby dobrze się przyjrzeć młodemu mężczyźnie w środku, to widać wyraźnie podobieństwo z Abrahamem. Sądzę, że to brat. Zdjęcie zostało zrobione w Sosnowcu, czyli mieście z którego Rybowie prawdopodobnie pochodzili i gdzie sfotografowali się ze swoimi dwiema prześlicznymi dziewczynkami. Może była to jakaś uroczystość rodzinna? A może po prostu odwiedziny u krewnych?

Kim są pozostali na zdjęciu ludzie, syn Geni niestety nie wie. Jeśli wszyscy byli Żydami, to jest prawie pewne, że nikt (oprócz Geni – co wiemy) nie przeżył wojny. Nawet to niewiniątko z konikiem w rękach, zginęło  😥

Kolejna fotografia została zrobiona w Rybniku przy ul. Korfantego, czyli na tle kamienicy, w której rodzina mieszkała. Dwie, odświętnie ubrane dziewczyny spacerują z mamusią po paradnej ulicy naszego miasta. Te sandałki, fartuszki, bluzeczki z bufkami – sama takie miałam i ich nie znosiłam. Tak jak nosiłam identyczną kokardę na głowie. Też jej nie cierpiałam. Może dlatego patrząc na Stefcię-Shaindlę widzę małą Małgosię? Genia z warkoczykami. Same domysły w mojej głowie gdy przyglądam się tej fotografii. Jakaś uroczystość, że panienki są tak elegancko ubrane? Ich mama zresztą też. Może koniec roku szkolnego? I może Mirian uznała, że zabiera córki na lody do kawiarenki Stokłosy, która była tuż za rogiem, bo przyniosły świadectwa szkolne z samymi dobrymi notami?

Zdjęcie, które mnie najbardziej wzrusza zrobiono, jak mi podpowiada intuicja, na podwórku, czyli z tyłu kamienicy, w której rodzina mieszkała. Do dziś to miejsce za bardzo się nie zmieniło.

Dwie wesołe dziewczynki siedzące na kocyku, czy dywaniku. Świat dla nich wówczas to była mama, tata, szkoła, jakieś beztroskie zabawy z koleżankami, chichotanie przy stole, czy szycie ubranek dla lalek. Może podglądały eleganckich gości, podjeżdżających do pobliskiego Hotelu Polskiego na Rynku? Może z okien patrzały na dymy z kominów garbarni oszusta Straussa, która od tyłu graniczyła z kamienicami przy ulicy Korfantego. Czy katolickie koleżanki z klasy chciały z nimi siedzieć w jednej ławce? Czy ktoś im w pamiętniku wpisał takie słowa „Ku pamięci”: Bądź dobrą dziewczynką, ucz się za młodych lat, bo one szybko miną, i pójdziesz w daleki świat. Tam ludzi kochać trzeba, i z nimi dobrze żyć, od złych nie bierz chleba, ze złymi nie chciej żyć. Jeśli ktoś takie słowa skreślił, to jakie one miały wnet znaczenie, gdy siostrzyczki z Rybnika musiały ze złymi żyć i brać najmniejszy okruszek chleba od każdego, kto im go rzucił pod nogi, gdy znalazły się w getcie w Sosnowcu 🙁

Zanim jednak tam trafiły był czas w miarę dobry. Wycieczki w góry, nowe fatałaszki kupione przez mamę, jak choćby te płaszczyki i śliczne kufereczki z poniższego zdjęcia. Ostatnie pogodne chwile spędzone gdzieś w Beskidach.

No, a potem zaczął się początek końca, który opieram na domysłach. Przypuszczam, że rodzina pochodziła z Zagłębia, choć to może być błędne myślenie. Coś jednak muszę założyć. Jeśli stamtąd pochodzili, to mogli tam wrócić pod koniec 1939 r. Na pewno byli w sosnowieckim getcie. Mogli pochodzić z innej części Polski i mogli zostać wywiezieni najpierw do getta w Trzebini (jak inni rybniccy Żydzi) i stamtąd do Sosnowca. Dziś wydaje mi się to nie do ustalenia. Według syna Geni, rodzina została rozdzielona właśnie w tym mieście i starsza z sióstr, czyli Genia, z getta została wywieziona do obozu pracy w Gabersdorf na terenie Czechosłowacji. Los ślicznej Stefci i jej mamy i taty ciężko ustalić, ale nie trzeba dokumentów, ani żadnych świadectw, by wiedzieć, że życzenia z pamiętnika (…) ucz się za młodych lat, bo one szybko miną, i pójdziesz w daleki świat (…), spełniły się w połowie. Szybko minęły młode lata, a raczej się skończyły w komorze gazowej. I to się wypełniło. Miała 11 lat. Dalekiego świata nigdy nie zobaczyła.

Do strasznego, dalekiego świata, bo aż Sudetenland, wywieziono Genię. Obóz w Gabersdorf nie jest zbytnio znany.

Wiele godzin spędziłam w sieci, by cokolwiek się o nim dowiedzieć. Założono go w 1941 r. i przywożono tu dziewczynki i kobiety żydowskie w wieku od 11 do 30 lat, głównie z terenu Zagłębia. Niektóre były porywane, a niektóre „selekcjonowane” do pracy w przędzalni. W 1944 r. Gabersdorf (dziś Libeč w Czechach) włączono do sieci podobozów Gross Rosen. Wyzwolony został 9 maja przez Armię Czerwoną. To takie suche fakty. One nie robią wrażenia. W trakcie mojego researchu przesłuchałam wielu relacji ocalałych (można je znaleźć na stronie United States Holocaust Memorial Museum), znalazłam na stronie Yad Vashem unikatowy pamiętnik Reginy Honigman z Zawiercia (kto ciekaw niech kliknie ➡ tu ). Szukałam, by znaleźć śladów Geni. W końcu natrafiłam na projekt „By A Threat Film” amerykańskiej dziennikarki Marisy Fox-Bevilacqua. Jej mama przeżyła Gabersdorf. Weszłam z nią w kontakt i Marisa potwierdziła mi, że ma kopie list więźniarek. Genia przybyła do Gabersdorf z Sosnowca, jako Goldie, urodzona w 1929 r., choć faktycznie urodziła się 31 stycznia 1930 r. Może jej własna mama dodała jej rok, by uratować dziewczynkę jeszcze w Sosnowcu? W końcu starsze dzieci już mogły pracować dla wielkiego państwa niemieckiego, a młodsze, to albo w ręce Mengele, albo links, czyli do gazu.

Wszystko co piszę dziś to „może, może, może”. Jeden jest pewnik. Genia przeżyła Gabersdorf i jako 15-latka wróciła do Polski. Czy najpierw do Rybnika? I ponownie znak zapytania. Kolejny pewnik to jej pobyt w Bielsku. Świadczy o tym świadectwo szkolne, którego skan przesłał mi jej syn.

Szkołę ukończyła w styczniu 1946 r. Miała wtedy 16 lat. I tu znowu zaczynam snuć swoje domysły, bo kolejny raz mam tylko jedną rzecz potwierdzoną. Otóż Genia była na słynnym statku Exodus, który w lipcu 1947 r. wypłynął z Marsylii. Na jego pokładzie było ok. 4500 żydowskich uchodźców – w większości kobiet, dzieci, które przeżyły obozy koncentracyjne w czasie wojny. Statek ten został ostrzelany w porcie w Hajfie przez Angoli.

Wolę nie opisywać dramatu tych ludzi, zmuszonych do powrotu do Europy i wsadzonych ponownie do byłych obozów, bo się zaraz wkurwię (sorry, ale nie mam innego określenia na stan ducha). Jeśli kogoś ta historia interesuje, to odsyłam do obejrzenia dokumentu na VOD (z polskim lektorem) pt. Exodus – prawdziwa historia.

Genię znalazłam na liście pasażerów jako Gonię. Dla nie-Polaków taka literówka nie miała znaczenia.

Nie mając nikogo w Polsce, po tym wszystkim co przeżyła, Genia jak setki tysięcy innych Żydów, za wszelką cenę starała się dotrzeć do Palestyny. Myślę, że mogła się tam znaleźć, gdy ziemie te nazywały się już Izraelem.

Była piękną kobietą. W Kraju, jak Izraelczycy nazywają swoje państwo, urodziła córkę i syna, nigdy nie mówiąc o tym, co przeszła. Zmarła w wieku 43 lat na raka. W czasie wojny straciła rodziców, młodszą siostrzyczkę i, jak sądzę, wielu jeszcze innych członków rodziny.

Za cztery dni minie 45 lat od jej śmierci. Jorcajt jak mówią Żydzi. Tak więc „Niech dusza jej będzie związana w węzełku życia”.

W moim dzisiejszym wpisie same iksy i igreki. Same założenia, dywagacje i przypuszczenia. Gdyby doszedł do skutku jeden niewiarygodny i szalony pomysł na etiudę teatralną o dwóch siostrach, to mam nadzieję, że mimo tych wielu niewiadomych, byście ją chcieli zobaczyć, co?

Kasiu! Do dzieła!

Zdjęcia pochodzą z archiwum rodziny Rybów. Przetrwały, bowiem zostały wysłane przed wojną do dalekich krewnych poza Polską. Zdjęcie Grobu Geni z portalu „Billion Graves”. Zdjęcia grobu Stefci nie ma, bo i jej grobu nie ma  🙁

Kto wie, może za to jest, w jakiejś starej rybnickiej szufladzie, zapomniany pamiętnik, w którym wielkooka dziewczynka z kokardą kiedyś napisała:

I po co kreślić bezmyślne słowa,
Pisać wierszydła bez treści?…
Wystarczy przecież krótkie: – Pamiętaj!
W tym słowie wszystko się mieści.

Ja o Tobie mała Shaindlo będę pamiętać!

Tagi: , , , , , ,

Opublikowano 15 listopada 2018 przez Małgorzata Płoszaj in category "Judaika", "Rybnik

4 COMMENTS :

  1. By Wanda on

    …..dziękuje Małgosiu za kolejna lekcje prawdziwej historii. Bardzo smutna lekcja- serce ściśnięte z bólu a w głowie same pytajniki – dlaczego , dlaczego…. ludzie byli i sa tak okrutni…..
    Kolejny twój wykład poczytam za kilka dni, musze ochlonaćpo tym co przeczytałam o Gieni i Stefci

  2. By Halina on

    I znów dziękuję Pani, pani Małgorzato, za te informacje. Zdjęcie grobu Geni zostało w jakim mieście/w jakiej miejscowości w Israelu zrobione? Wie to Pani?
    Pozdrawiam,
    Halina

    1. By Małgorzata Płoszaj (Autor wpisu) on

      Grób Geni jest w Beer Szewie.

      Małgosia

Komentarze zamknięto.