18 stycznia 2014

O Janku-piechurze z Radlina

o Janku piechurze (3)

 

Zbliża się następna rocznica wyzwolenia Auschwitz-Birkenau, jeszcze nie ta okrągła, jeszcze nie ta, która na pewno będzie obchodzona hucznie i z pompą, ale taka niewymiarowa – 69. Gdy nadchodzi ten czas styczniowy na naszym terenie, który leży niedaleko Oświęcimia, zaświecają się znicze na grobach ofiar, które tędy były pędzone przez Niemców w „marszach śmierci”. Niektórzy te znicze zapalają z obowiązku, bo fragment politycznej celebry wsi, czy miasta, a niektórzy z serca, bo czują, że tak trzeba i tak serce im dyktuje.

Wśród tych drugich jest pan Janek z Radlina – turysta, piechur, cyklista, cudny człowiek z otwartą i czystą osobowością i uśmiechniętą buzią.

Janek kilka lat temu wymyślił, by te straszne wydarzenia, które miały miejsce na ziemi wodzisławskiej (ale i też rybnickiej, czy raciborskiej)  upamiętniać tak na swój własny sposób, czyli by przejść najdłuższą trasę, jaką mieli do pokonania więźniowie z KL Auschwitz-Birkenau do Wodzisławia Śląskiego. Taki marsz-hołd. Marsz-próba. Marsz-upamiętnienie.

Pana Janka poznałam w grudniu 2012 roku, gdy planował ze znajomymi swój drugi już marsz. Pojechałam na spotkanie organizacyjne do remizy w Biertułtowach 😉 Ujrzałam grupę ludzi, którym nikt nie zginął w Auschwitz, którzy nie zaznali wojny na własnej skórze, a którzy chcieli pokazać światu i młodzieży, że na naszym terenie jest pełno grobów, w których leżą ludzie bez imion, bez nazwisk, i do których nikt z rodziny nie przyjeżdża w rocznicę śmierci.

Potem dwukrotnie spotykałam się z panem Jankiem Stolarzem, bowiem przyjeżdżał do Rybnika na spacery po mieście, w których oprowadzałam i opowiadałam o naszej społeczności żydowskiej. Janek chciał się czegoś dowiedzieć o judaizmie, o obyczajach, tradycji, gdyż jest osobą, która zdaje sobie sprawę z tego, iż większość ofiar pochowanych na naszych katolickich cmentarzach w masowych grobach, to byli Żydzi.

o Janku piechurze (1)

W tym roku Janek ponownie wyruszył spod bramy Auschwitz. On i ludzie jemu podobni, czyli ci, którzy upamiętniają tamte straszne dni, z potrzeby ducha, a nie z obowiązku, wczoraj przeszli najdłuższy fragment trasy – z Oświęcimia do Studzionki. Znajoma, która szła z Jankiem, powiedziała mi dziś, że to było wspaniałe uczucie, choć nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Wiem, że dziś do nich dołączył jeden z rybnickich nauczycieli historii – pan Robert. Robert to typ belfra, który młodych motywuje swoją postawą i o którym legendy krążą. (Tak se wtrącę tu dygresję… coraz więcej mądrych nauczycieli spotykam na swej drodze. Gdzie oni się chowali dotychczas?)

Dziś grupa idzie od Studzionki do Jastrzębia. Po drodze na pewno wejdą na cmentarz w Mszanie, tj. wsi której mieszkańcy niezwykle pomagali więźniom, którym udało się zbiec. W grobie masowym na tej nekropolii leżą chrześcijanie, wyznawcy judaizmu i być może niewierzący. Śmierć jest demokratyczna i godzi krzyż z gwiazdą.

o Janku piechurze (2)

Jutro Janek – piechur dotrze do Wodzisławia, gdzie kończył się 69 lat temu marsz na tej ziemi. Na dworcu w tym mieście ładowano do wagonów tych, którzy przeżyli i dotarli tu dwoma trasami. Ruszali w dalszą drogę ku śmierci, niezwykle rzadko ku wyzwoleniu.

wodzislaw

 

Ziemia Wodzisławska i Jastrzębska ma Janka piechura, który przekazuje swoją postawą oraz marszami informację młodym ludziom. Ta jego wiadomość brzmi: Nie wolno zapominać, co się stało na tej ziemi! Tak mi się marzy, by Ziemia Rybnicka i Raciborska też miała taką osobę. Może pan Robert? O rybnickiej nitce marszu często się zapomina w wielkich świecie. Nawet w Muzeum Galicja w Krakowie na mapie z zaznaczonymi miejscami, upamiętniającymi marsze śmierci, Rybnika niestety niet 🙁

Janku szacun ode mnie!

(pamiętajcie, by na grobach masowych nie tylko zapalać znicze, zostawiajcie też kamyki – na naszych cmentarzach leżą również Żydzi, którym nikt kamyczka pamięci nie zostawi – jedynie my.)

 

o Janku piechurze (4)

Tagi: , , ,

Opublikowano 18 stycznia 2014 przez Małgorzata Płoszaj in category "Judaika", "Turystyka i krajoznawstwo