17 lutego 2017

Koty – cmentarni strażnicy

Nie wypada, by miłośniczka kotów siedziała cicho w takim dniu, jak dzisiejszy. Nawet profilowe zdjęcie „Szuflady” jest kocie i choć seria z zawstydzoną i obrażoną Mrużką ma już ponad 4 lata, to nadal ją lubię  😉

Jednak to nie własne koty chcę dziś pokazać. Przy okazji cmentarnych podróży zdarza mi się spotykać strażników, którzy pilnują grobów, złowrogo patrząc, gdy ktoś naruszy spokój pogrzebanych. Tak na przykład spojrzał na mnie ten cudny dziki kot na cmentarzu żydowskim w Katowicach.

Jego kolega w tym samym czasie kompletnie mnie ignorował i miał w dupie.

Pewnego roku, przy pracach renowacyjnych na żydowskim cmentarzu w Pszczynie, obserwacje prowadził kot (kotka?), który w momencie, gdy odłożyłam grabie i wzięłam aparat, odwrócił się dystyngowanie i odszedł. Być może uznał, że choć naruszamy mir cmentarny, to jest to w dobrej wierze.

Z kolei na ogromnym kirkucie tarnowskim koty mają swoje własne M-2, a może i M-3 😉 Jest to zrozumiałe, bowiem obszar do kontrolowania jest tam przeogromny.

Jeden z tarnowskich strażników wygląda tak.

Jedyna kotka (chyba w rui), która do mnie podeszła była częstochowianką. Pilnowała grobów masowych no i cmentarza. Obserwowała nas przez wiele minut, w końcu ośmieliła się podejść i uznać naszą obecność na jej terenie.

I na koniec potomkowie Muezzy, czyli ukochanego kota proroka Mahometa, pilnujący grobów w Sarajewie.

Międzynarodowy Dzień Kota dobiega końca, czas więc na sen z mruczącą Mrużką w stopach. Masza woli sypianie z Młodą 😉 Mrauuuuuu  :mrgreen:

Kategoria: Judaika, Różniste | Możliwość komentowania Koty – cmentarni strażnicy została wyłączona
20 stycznia 2017

Aron Perlberg z Tarnowskich Gór w Gołkowicach

(Uwaga: poniższy tekst jest już częściowo nieaktualny. W listopadzie 2023 r. nagrobek Arona Perlberga wrócił na cmentarz żydowski w Tarnowskich Górach).

Obiecałam kolegom z Tarnowskich Gór, że napiszę o Aronie przed ich pokazem filmu o Żydach tarnogórskich, który ma się odbyć 26 stycznia w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu. Rzutem na taśmę więc to robię choć wiem, że sprawa nie jest do końca rozwiązana i mam za mało materiału.

Jak zwykle zacznę od początku. Jakieś 7 lat temu znajomy ojca przekazał nam informację, iż na cmentarzu ewangelickim w małych, przygranicznych Gołkowicach pod Wodzisławiem Śląskim, jest jakiś nagrobek żydowski. Takich wiadomości nie puszcza się mimo uszu. Prawie natychmiastowa wizyta w tej miejscowości potwierdziła to, co widział ów pan.

Do budowy nagrobka chamsko wykorzystano macewę Arona Perlberga, zmarłego 26 kwietnia 1927 r. Ostre co? Jakoś tak durnie zawsze myślałam, że jedynie katolicy takie rzeczy odstawiali. Nie mówiąc o tym, że niejednokrotnie broniłam Ślązaków mówiąc, że i owszem, Polacy nagrobkom żydowskim nadawali „katolickie drugie życie”, ale nie my – Hanysy. My – Ślązacy w życiu. No i masz 🙁  Stałam na śląskim, w dodatku ewangelickim cmentarzu i patrzałam na zadbany grób, w którym pochowano małżeństwo. Z przodu imiona i nazwiska, daty, a z tyłu Aron. Nawet nie widać prób wymazania czegokolwiek. Nic.

Starałam się wówczas ustalić skąd był Aron. Jego nazwisko nie było „moje”, czyli rybnickie. Kolega z Wodzisławia też mi nie pomógł, gdyż stwierdził, że u niego też Perlbergów nie było. Wchodził w rachubę pobliski Racibórz, w którym cmentarz żydowski zmasakrowano już długo po wojnie. Przynajmniej ja tak uznałam, gdyż zakładałam, że wożenie materiału kamieniarskiego z daleka nie jest zbyt opłacalne. No, jeszcze ewentualnie jakiś pobliski cmentarz czeski. Przez jakiś czas Aron Perlberg siedział mi w głowie, potem o nim zapomniałam. Nie zdążył trafić do książki Łukasza Baksika „Macewy codziennego użytku”, gdyż była już w druku.

Lata se mijały, ale choć nazwisk z biegiem czasu mam w głowie coraz więcej, to w odpowiednim momencie, z właściwej szufladki, wyskakuje to, które powinno. Z 10 dni temu, szukając czegoś na temat J.Lustiga z Rybnika, Internet przeniósł mnie do Jagiellońskiej Biblioteki Cyfrowej. W dodatku na łamy strasznego pisma o mrożącej krew w żyłach nazwie: „Narodowiec”. Tfuuu, że też muszę o tym pisać. Nie powinnam była się wgłębiać w to ciulstwo, ale wgłębiłam. Przejrzałam kilka numerów i natrafiłam na rubrykę zwaną, nomen omen, „Kwiatuszki”. K…a, kwiatuszki 👿  I w tychże kwiatuszkach, znalazłam taki śmierdzący, zdechły kwiotek z Tarnowskich Gór:

Pikieta Obozu Wszechpolskiego przed żydem Perlbergiem! Kwiatuszek ten był z 1938 r. Gapię się w lapa, gapię, Perlberg, Perlberg. Kurcze, co on mi mówi? Gdzie go wsadzić? Otwieram te szuflady w półkulach i nagle mam! W Gołkowicach był! Niestety w takich momentach ciężko znaleźć we własnym komputerze folder ze zdjęciami, których się szuka. Szybciej znalazłam post na forum eksploratorów, gdzie całą sprawę onegdaj opisałam. Jest! Perlberg. Nazwisko się zgadza, ale daty ni chu, chu. Szmatławiec „narodowiec” (mała litera celowa) z 1938, a Aron zmarł w 1927. Czyli chyba syn, albo brat.

A Aron? Aron (czasem opisywany jako Aaron) od 1918 r. był w Kolegium Reprezentantów gminy żydowskiej w Tarnowskich Górach, w grudniu 1920 r. został wybrany na jednego z trzech członków wchodzących w skład władzy wykonawczej gminy. W czerwcu 1927 odbywały się ponowne i na jego miejsce wskoczył już ktoś inny. Dlaczego? Proste. Aron (Aaron) Perlberg zmarł. Dokładniejsze daty dotyczące wyborów władz w TG znajdziecie ➡  tu . Wirtualny Sztetl podaje jeszcze informację, iż w 1929 r. we władzach znalazł się Leo Perlberg. Może to ten, przed biznesem którego pikietowano? Narodowiec w marcu 1939 r. „uprzejmie donosił”, iż „(…) Nie lepiej spisał się p. Kruk, członek zarządu Zw.Powstańców grupy uchodźczej, który osobiście interweniuje u p.starosty i policji miejskiej o przepustki graniczne dla żydówki Perlberg. Nie wiadomo czy robi to z miłości do żydów, czy za pieniądze (…)”.

No i takie kwiatki. Zarówno na grobie w Gołkowicach, leżących na Ścieżce Dziedzictwa Kulturowego (!), jak i w parszywcu „narodowcu”.

Szczątki Arona, mam nadzieję, leżą w spokoju na cmentarzu w Tarnowskich Górach (zdjęcie poniżej). Niestety, gdyby kiedyś jakiś jego potomek szukał grobu przodka, to przez tą ordynarną, chamską, kradzież już go nie znajdzie.

Nagrobek z Tarnowskich Gór w Gołkowicach, to kolejna gańba, których na Śląsku, jak widać, jest w pierony. Choćby, cały czas leżący mi na sercu, cmentarz w ➡  Raciborzu.

Kategoria: Judaika | Możliwość komentowania Aron Perlberg z Tarnowskich Gór w Gołkowicach została wyłączona
29 listopada 2015

Historia cmentarza żydowskiego w Rybniku (cz. 2)

istorię starego cmentarza żydowskiego w Rybniku zaczęłam opisywać miesiąc temu. Kto ciekaw niech spojrzy  ➡  tu. Przerwałam ją w momencie wybuchu II wojny. Ulica 3 Maja, przy której był cmentarz została przemianowana na Adolf-Hitler-Strasse.

Wczesną wiosną, wg różnych relacji w marcu lub kwietniu, Niemcy zlikwidowali rybnicki cmentarz tworząc w tym miejscu park. W Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie znajduje się, spisana zaraz po wojnie, relacja rybnickiej Żydówki Joanny Gabowicz, z domu Zajdeman, która dała świadectwo temu co się wówczas stało. Moja wersja w jaki sposób Joanna, niemiecka Żydówka z Rybnika, przetrwała wojnę czeka jeszcze w tylnej szufladce.

Relacja Zajdeman-Gabowicz Joanna (14)

Inny rybniczanin, pan Jan Kołowrot wiele lat temu opisał to makabryczne wydarzenie w bardziej szczegółowy sposób dla Tygodnika „Nowiny”:

Prace przy likwidacji prowadzone były wczesną wiosną 1940 roku, na początku marca lub kwietnia. Zwożono kamienie, szare górskie piaskowce i układano w stosy przy murze cmentarnym od strony drogi do Chwałowic i Świerklan. We wnętrzu cmentarza były poprzewracane nagrobki i wykarczowane krzaki. Robiono to spychaczem lub pługiem do odśnieżania. Część grobów była już ekshumowana. Z innych otwartych grobów wydobywano trumny – ołowiano-cynkowe rozlutowywano, wykonane z miedzi i mosiądzu rozmontowywano. Z trumien wyciągano kościotrupy. Niektóre miały jeszcze resztki ubrania. Więźniowie uderzali w szkielety łopatami i rozłupywali czaszki, łamali szczęki, zdejmowali mosty z zębów. Szukali złotych bransoletek, sygnetów, pierścionków, kolczyków, złotych zębów. Pracowali w rękawiczkach. „Pilnował nas gestapowiec w czarnym mundurze. On stał obok dużego kubła z chlorowanym wapnem. Kubeł był przeznaczony na drogocenności znalezione przy trupach. (…) Więźniom nie wolno było ze sobą rozmawiać. Prace ekshumacyjne polegały na tym, że więźniowie wpierw grzebali przy nagrobkach cennych i wartościowych. Starych mogił początkowo nie ruszali. Widocznie mieli takie dyspozycje, żeby otwierać groby z najdroższymi płytami. Prowadzili roboty sukcesywnie. Zaczęli rozkopywać groby od ściany południowej cmentarza i następnie prowadzili posuwając się od grobu do grobu w stronę dworca kolejowego. Miejsca po otwartych grobach niwelowali. (….) Kości ładowano na ciężarówki, które przypuszczalnie jechały w stronę stadionu „Ruda”. Stadion był jeszcze nieukończony, w pobliżu były doły. Kości wrzucano do tych dołów i zasypywano ziemią. (….)*

Ale nie tylko stawki na Rudzie pochłonęły prochy naszych Żydów. Miałam możliwość kiedyś wysłuchać opowieści dwóch świadków, którzy jako młodzi ministranci, widzieli furmanki i ciężarówki przywożące ziemię ze szczątkami ludzkimi z cmentarza, które wrzucano do małych stawków w innym miejscu, czyli za starym kościołem w Rybniku.

Sądzę, że należy oddać głos właśnie jednemu z tych świadków, czyli panu Musiolikowi.

Dziś w tym miejscu rybniczanie parkują samochody kompletnie nie mając świadomości, że pod asfaltem parkingu przy ul. ks.Brudnioka leżą ludzkie szczątki.

Jeśli zaś chodzi o cmentarz, to nie wszystkie groby zostały ekshumowane. Całkiem starych grobów nie ruszono. Zabrano z nich jedynie macewy. No właśnie. Co z macewami? Praktyczny i pragmatyczny naród nie pozwalał sobie na niszczenie dobrego materiału budowlanego. Tak jak i w setkach innych miast, nagrobki z naszego cmentarza posłużyły za budulec, za płyty drogowe, chodnikowe, czy do utwardzania rowów. Na pewno te z dobrych kamieni przerobiono na inne nagrobki, bądź sprzedano. A większość z nich piękna była, co potwierdzają stare zdjęcia.

P1470736

Z różnych wywiadów, przepytywań i własnych odkryć wiem, że brukowano nimi m.in. okolice dworca kolejowego, ul. Świerklańskiej, Chopina. Podejrzewam, że i zwykli rybniczanie coś tam sobie uszczknęli, bo nikt nie zabraniał i nie ganił. Wiele osób mi opowiadało, że na 100% dzisiejsza ul. Wieniawskiego była wyłożona nagrobkami. Do tego wątku za chwilę wrócę. Rybnicki cmentarz żydowski był jedynym na Śląsku, którego w ten sposób potraktowano w czasie wojny. Zapewne ułatwiła to Niemcom przedwojenna decyzja władz o jego zamknięciu. Zgodnie z prawem niemieckim, to już nie był cmentarz.

Miejsce po cmentarzu przerobiono na park. O ironio, nazwano go im. Horsta Wessela – niemieckiego nazisty, SA-Sturmführera. Okrągłe wejście do parku od strony dworca kolejowego wyłożono górskimi piaskowcami, wybudowano murki, posadzono eleganckie i egzotyczne, jak na owe czasy, krzewy. Drugi etap wymazywania rybnickich Żydów z mapy miasta był zakończony. Pierwszym oczywiście było spalenie i wyburzenie synagogi jeszcze w październiku 1939 r.

04. cmentarz

cm.żyd.14.10 (1)

cmentarz żydowski 6.4.2011 (13)Ostatecznie klawisz „delete” wcisnęła władza powojenna. Za krótkiego ponownego burmistrzowania Władysława Webera (w latach 1945-1950) macewy z ul. Wieniawskiego zniknęły. Gdzie je wywieziono i co z nimi zrobiono niestety nie wiem. Sądzę, że w jakichś archiwach są dokumenty na to. Może to co ludzie mówili, że wywalono je do glinioka przy ul. Cegielnianej jest prawdą? A może pod czerwoną kostką na Wieniawskiego nadal tkwią w piachu i ziemi jakieś kawaląteczki? Dużo tych znaków zapytania.

Moje pierwsze zetknięcie z cmentarzem miało miejsce w 1970 r., czyli gdy miałam 8 lat. Chodziłam koło niego na religię do Misjonarzy oraz na lekcje angielskiego do Urszulanek. Czyli prawie od zawsze wiedziałam, że tam był cmentarz żydowski i zawsze miałam do tego miejsca bardzo emocjonalny stosunek. Choć dzieci na ogół się boją cmentarzy, to dla mnie było to miejsce, dzięki któremu mogłam sobie przedłużyć drogę przed strachem i stresem jakim jawiły mi się wówczas spotkania w klasztorze z siostrą Mechtyldą. Niech jej ziemia lekką będzie  😐 A o tym, że to cmentarz powiedziała mi Mama. Słowo Żyd w tamtym czasie było tak egzotyczne, że zapewne nie jarzyłam za bardzo o kogo chodziło, ale wiedziałam.

3.06.2014 (19)Za czasów komuny w parku wybudowano fontannę, która stoi do dziś, choć do fontanny już nie jest podobna. Lata mijały, coraz mniej ludzi pamiętało, o pierwotnym przeznaczeniu tego miejsca wspominało tylko jedno zdanie na tablicach, których nikt nie czytał. Zresztą tablice od zawsze miały za zadanie jedynie informować jak nazywa się skwer, jakie posadzono na nim rośliny, kiedy powstał i tu jedynie nieśmiało wspominano, iż założono go w 1940 na miejscu dawnego cmentarza. Choć zgodnie z religią żydowską to nadal cmentarz, bowiem wszystkich grobów nie przekopano i tam nadal leżą pochowani ludzie.

Aż nagle w 2002 r. pan Piotr Rakowski, rybnicki poeta i dziennikarz, zarazem osoba, która wówczas starała się przywrócić pamięć o naszych Żydach, pokazał światu kawałeczek macewy, którą mieszkańcy jednego z domów przy ul. Chopina znaleźli w 1970 r. przy okazji budowy swego domu. 62 lata od zniszczenia naszego cmentarza czytelnicy Gazety Rybnickiej zobaczyli fragment kamienia z hebrajskimi napisami. Już wtedy starałam się skontaktować z panem Rakowskim, ale niestety nie udało się. Niestety bardzo poważnie zachorował i nigdy nie dane mi było z nim porozmawiać. Jedyne co mi się udało, to przejąć od niego pałeczkę. Skrawek tamtej macewy, mimo prasowym zapowiedziom pana Rakowskiego, nie został oddany do muzeum i nie wiadomo co się z nim stało.

GR2002

Przez jakiś czas ponownie zapomniano o cmentarzu, aż do fantastycznych odkryć w 2009 r., które Rybnik zawdzięcza ludziom, którzy wiedzą jak patrzeć na rzeczy, które z pozoru nie są interesujące. Wiedzą jak dostrzec w zwykłej płycie chodnikowej macewę oraz wiedzą, że nie wolno się dać zbyć urzędnikom. Pisałam o tym przy okazji Pośmiertnej kariery Charlotty oraz wspominając Elzę Bławatka.

P1470745

Dzięki wielu niesamowitym ludziom i zbiegom okoliczności Rybnik odzyskał łącznie 9 nagrobków z cmentarza żydowskiego. Stoją w muzeum. Od lat głęboko wierzyłam, że muszą się kiedyś odnaleźć ślady po naszym cmentarzu i w końcu do tego doszło. Jestem przekonana, że jest ich więcej i tylko nadal czekają na odkrycie.

10.04.2014 (1)

Do sprawy nowego cmentarza żydowskiego przy ul. Rudzkiej mam nadzieję wrócić jeszcze, bo jego historia jest jeszcze bardziej zapomniana.

*źródło: Cmentarze żydowskie w Polsce

Kategoria: Judaika, Rybnik | Możliwość komentowania Historia cmentarza żydowskiego w Rybniku (cz. 2) została wyłączona