28 kwietnia 2017

Nasi na cmentarzu w Breslau

Będąc parę dni temu w mieście zwanym onegdaj Breslau, miałam niecałą godzinę, by na powierzchni ponad 4 hektarów odnaleźć groby „naszych”. Wbrew pozorom, nie jest to proste. Na podstawie tablicy, spisałam sobie po uczniowsku,  długopisem na ręce ściągę i ruszyłam jak wariat przez ścieżki i groby.

Przede wszystkich chciałam dotrzeć do grobu syna naszego rabina Daniela Fraenkla, któremu już poświęciłam wpis dawno temu. Syn rabina – Siegmund, co prawda nie był urodzony w Rybniku, ale jego rodzice przyprowadzili się tutaj, gdy przyszły wybitny orientalista miał niecałe 2 miesiące i tu dorastał, więc dla mnie nasz jak nic  😉 Mimo że na ręce nakryklałam sobie nr kwatery, to i tak znalezienie jego grobu zajęło mi z 10 minut. Nie zdarza się mi lecieć przez cmentarz nie zwracając uwagi na mijane groby. Tym razem nie miałam czasu na kontemplowanie uroków tego miejsca. Byłam na konfie Centropy i na zwiedzanie cmentarza z przewodnikiem mieliśmy niecałe 60 minut. Zanim jeszcze pani przewodnik zdążyła się przywitać, już uznałam, że jak mam coś znaleźć, to tylko pojedynczo. Grupowo to se można po zamku w Gołuchowie chodzić, ale nie po cmentarzu żydowskim.

Zaparzona jak kawa w ekspresie w halo! Rybnik (czyt. w mojej pracy) przeskakiwałam ze ścieżki na ścieżkę. Wreszcie go zobaczyłam! Jeju… jaki cudny był w słońcu. Profesor Siegmund Fraenkel, z ojca rabina i wnuka rabina (po mamie). Wybitny orientalista, znawca wielu intrygujących języków: aramejskiego, arabskiego, języków irańskich.

Grób ma klasyczny i piękny, choć sam do wyjątkowych przystojniaków raczej nie należał. Patrząc na jego krótką szyję zastanawiam się, czy nie miał problemów z garbem. Poniższe zdjęcie pochodzi z książki Macieja Łagiewskiego „Wrocławscy Żydzi 1850-1944”.

Potem poleciałam szukać grobów jego rodziców. Byłam już u nich wiele lat temu przy zapadającym zmroku. Z nimi miałam gorzej niż z synem. Rabin Daniel Fraenkel, urzędujący w Rybniku przez prawie ćwierć wieku, ma bardzo typowy obelisk. Co już mi się wydawało, że go widzę, to z przodu okazywało się, że to ani on, ani jego żona.

Po iluś tam doskakiwaniach do tych ostrosłupowo zakończonych pomników, pot lał się ze mnie jakby było lato. A to nie lato, a zimowa wiosna. W końcu jest! Znaczy się, są! On i ona w barwinkach 😀 Nasz rabin dr Daniel Fraenkel – jakby ktoś chciał coś o nim wiedzieć bliżej to  ➡ tu

Tata przystojniejszy od syna 😉

Teraz już spokojniutko mogłam sobie, pomimo wskazówek, które na blacie zegarka zapierdzielały jak małe motorki, pobiec do Ferinanda Lassalle’a. Jakby nie patrzeć, jego tata, pochowany wraz z nim, to Żyd aus Loslau, czyli z Wodzisławia Śląskiego.  A sam Lassalle i poglądami mi bliski, i o kobietę się pojedynkował, i o prawa kobiet walczył, więc kamyczek mu się należał.

Świeże kwiaty od niemieckich socjaldemokratów.

Rodzice Edyty Stein mnie nie szpanowali, więc resztę czasu, czyli mniej więcej pół godziny mogłam już w miarę spokojnie cykać foty, koncentrując się głównie na nazwiskach, które ewentualnie mogłyby być jakoś tam skojarzone z Oberschlesien. Wychodząc z cmentarza, kompletnie niespodzianie, ujrzałam przed sobą grobowiec rodziny Nicolaier. Bogowie czuwali  :mrgreen: Córka Josefa Lustiga, założyciela Goczałkowic, rodzona rybniczanka, po mężu Nicolaier pokazała mi się w całej krasie.

Płuc nie czułam, nogi w dupie, wsio mokre, ale tyle sukcesów w 55 minut. Radość mi w uszach szumiała. Wyszłam z cmentarza zgodnie z planem i ustaleniami, no ale… ale cała wycieczka wyszła wiele, wiele minut wcześniej (no bo tak se uznała przewodniczka) i teraz musiałam zaiwaniać dookoła muru cmentarnego (jakieś 1,5 km), by znaleźć autobus. Dobrze, że mi się nie przypomniało, iż mam zakazane hiperwentylacje  :mrgreen: , bo bym do autobusu nie dobiegła. Czego się jednak nie robi dla swoich i okolicznych swoich (czyli tych zza mojej hałdy). Tu macham do Loslauerów  :mrgreen:

Kategoria: Judaika, Turystyka i krajoznawstwo | Możliwość komentowania Nasi na cmentarzu w Breslau została wyłączona
28 kwietnia 2015

Haase epopeja – pośmiertna kariera Charlotty (cz.3)

Dziś o wielkiej karierze, niestety pośmiertnej, Charlotty – córki Efraima Haase, o którym pisałam w części 2, czyli tu: Przodek Efraim. Część 1 epopei proszę sobie samemu odszukać.

Rok 1814

Efraimowi Haase, założycielowi familii, która w Rybniku przez lata żyła, pracowała, zarabiała i kochała nasze miasto, urodziła się szóstka dzieci, z czego większość to były córki.  Głównego spadkobiercę opiszę w następnym odcinku, a dziś… dziś moje odkrycie i moja gwiazda, czyli Lotte. Urodziła się 14 marca 1814 roku, jej hebrajskie imię było Sara, choć w Księdze Narodzin wstępnie zapisano Dorel. Potem ktoś coś powymazywał, wyskrobał. Dorel się może nie spodobała. Ostatecznego imienia, czyli Charlotty jednak nigdy nie dopisano. Warto odnotować, iż w tym samym dniu urodziło jeszcze dwóch się żydowskich chłopców. Jednemu z nich w przyszłości wiele będzie zawdzięczać pewne uzdrowisko. O tym też kiedy indziej, bo dziś tylko o mojej Lotcie.

Narodziny Charlotty 1814

Czytaj dalej

Kategoria: Judaika, Rybnik | Możliwość komentowania Haase epopeja – pośmiertna kariera Charlotty (cz.3) została wyłączona