18 stycznia 2019

Nienawistna mowa

Ona była, ona jest, ona będzie. Nienawistna mowa. Mowa zła. Mowa, która raniła i rani i będzie ranić. Mowa, która bolała, boli i będzie boleć. I mowa, która zabijała, zabija i będzie zabijać. Może nie tak dosłownie, ale pośrednio. Pełna zjadliwości, złośliwości, nienawiści. Ja, na szczęście rzadko jej bezpośrednio doświadczałam. Niestety, moi śląscy Żydzi tak. Rybniccy też. I znowu doświadcza jej tylu ludzi w dzisiejszych czasach  🙁 

Krzywdząca mowa… Jadowita mowa…

Złowroga mowa… wielce groźna mowa…

Mowa nikczemna… Mowa agresywna…

Ta mowa też niejednokrotnie wychodzi z moich ust. Też nienawidzę, nie lubię czy nie znoszę, bo to ludzkie. Choć jestem też jak ten utopijny „lennonowsko-onowski” dreamer, który imaginuje sobie wszystkich ludzi żyjących w pokoju – bez nienawistnej mowy. Taki dream się jednak nie spełni, dlatego zostaje nam jedynie zachować ciszę w niektórych momentach. Ostatnie dni są smutne i przygnębiające. Ktoś posiał wiatr i burza się zbiera. Co za świat przekazujemy naszym dzieciom i wnukom? 

 

5 sierpnia 2017

Ja siama

Miało być o Doris Aronade, jednak będzie bardzo, ale to bardzo prywatnie. Prywatnych szufladek mam sporo i nie lubię ich otwierać, ale uznałam, że zawartość tej pokażę.

„Ja siama”

Najpierw była Stefkiem Burczymuchą, bo burczała w brzuchu i miała płeć nieokreśloną. Gdy pan doktor, w iluś tam procentach, mógł określić: będzie dziołszka, to została Magdą. Potem ją pan doktor swoimi wielkimi łapskami ze śmiechem wypchał na świat. Pierwsze pytanie: „To ona jest ruda?”  :mrgreen: Nie była.

Po trzech miesiącach zaczęła podróżować. Do nosidła, do auta, do Babci, po pracy od Babci, do nosidła, dom. I tak wkoło. Potem szybko zaczęła gadać jak opętana, od razu pokazując uparty i stanowczy charakterek. Ja siama. Typowy Wodnik. Niezależny, nie ulegający wpływom.

Rodzaj podróży powoli się zmieniał. Lazła tam gdzie my. Chaszcze, chwasty, krzaki, lasy, wysokie góry w niewłaściwym dla szkraba wieku (ojjjj, nie byliśmy zbyt rozsądnymi rodzicami), kirkuty, zapomniane i ukryte dziedzictwo, o którym wtedy za bardzo nie miała pojęcia. Ale łaziła wszędzie bez strachu.

Już wtedy wykrystalizowało się marzenie życia: Zostanę archeologiem. Nie zabroniłam, nie odradziłam. Chcesz – bądź.

Potem odeszła Babcia. Nagle ośmiolatka stała się dorosła. Po jakimś czasie przyszedł bunt przeciw moim zainteresowaniom, bo ona „siama” i ma swoje. Pragnienie bycia archeologiem na moment wygasił Quentin Tarantino. No, ale jeśli dziesięciolatce pozwala się na obejrzenie Fikcyjnej Pulpy w wersji niewypipanej, to nie może być inaczej. Kupiona kamera, która miała służyć do nakręcenia oskarowego filmu przydawała się do filmowania zaniedbanych cmentarzy żydowskich, jorcajtów w Leżajsku, czy innych, bardziej dla mnie interesujących, spraw i miejsc.

W gimnazjum ksiądz mówił do niej „Ty od Żydów”. Wtedy to właśnie posłałam jej zdjęcia z Milówki na nowo powstający serwis ➡ Kirkuty.  I wówczas wymyśliła, by napisać mini pracę o rybnickich Żydach, dzięki czemu mnie oświeciło, że patrzę po innych okolicach a swoimi się nie zajmuję.

Cały czas jednak trwała przy swoim: archeologia. Bo ona siama. Musiała mieć coś swojego, a nie maminego. Potem było liceum, zafarbowanie łba na rudo 😉 , fascynacja betonem, czyli bunkrami i cel główny: ARCHEO i kopanie w Egipcie. Czasem dało się ją jeszcze namówić na rodzinny wypad cmentarny.

Zwiedzenie Egiptu wszerz i wzdłuż tylko pogorszyło sprawę, bo utwierdziło ją w swoim postanowieniu. Przyszedł konflikt z historykiem, bo ona siama wiedziała jak się uczyć do przyszłorocznej matury. Siama też przygotowała się (noooo, przy lekkiej pomocy mamy 😉 ) do konkursu Fundacji Szalom, co zaowocowało indeksem na UW, olanym zresztą, bo nie był to indeks na archeologię, a „tylko” na historię. Gdy dziś sobie przypomnę, jak wylazła na scenę i powiedziała: „A ja dziękuję swojej mamie”, gdy wszystkie dzieci dziękowały nauczycielom, to zaraz mam łzy w oczach.

Tak myślę, że nie zdając sobie jeszcze wtedy z tego sprawy, powoli zaczynała sięgać po pałeczkę, choć wtedy podświadomie broniła się przed tym całym jestestwem. Na półkach przybywało książek o archeologii, ceramice, Egipcie, itd.

W tym samym roku jeszcze jedno wydarzenie było dla nas obu istotne. To był ten moment, gdy Zygmunt Rolat odwrócił się i spojrzał na nastolatkę odbierającą z rąk Ambasadora Izraela dyplom za ratowanie dziedzictwa żydowskiego. Nie Ambasador, nie ten dyplom, a obecność i spojrzenia Rolata oraz Tomasza Blatta – uciekiniera z Sobiboru. O rozmowie z „kirkutowym” guru – panem Janem Jagielskim nie wspominając.

Następnego roku, jadąc w pociągu do Lublina, na żydowski objazd  organizowany przez Muzeum Polin, usłyszałam przez telefon, że zdała rozszerzoną maturę z historii na 98%. Bo nauczyła się jej tak jak chciała. Siama. Archeo na UJocie zdobyła z palcem w d…

Potem przyszły pierwsze praktyki przed studiami. Łopata, upał, kopanie w skale. Maszkowice i Góra Zyndrama. Pasja nie przeszła. Pierwszy wyjazd na praktyki do Egiptu.

Potem kolejny, porewolucyjny. Potem trzeci, jeszcze Jordania, a nawet walcząca Ukraina. A ja za każdym razem przez lapem śledząca czy samolot leci, czy wylądował. Bo ona tam siama. Archeo było na pierwszym miejscu. Żadni tam Żydzi. Choć muszę być sprawiedliwa i powiedzieć, że jak nasz przyjaciel Sławek Pastuszka organizował akcje na cmentarzu w Pszczynie, to zaiwaniała na kirkucie.

Wkurwiał ją stan wielu cmentarzy – jak choćby Mysłowic lata temu, ale nadal było na pierwszym miejscu archeo.

I nagle przyszedł jakiś przełom, zwrot, cholera wie co się stało, ale oświadczyła, że idzie równolegle na judaistykę, bo chce napisać pracę o wykorzystaniu archeologii w badaniach nad Holokaustem. Walczyła z promotorem, by napisać to na archeologii, ale się nie udało. Musiała napisać o jakichś polepach z osady kultury pucharów lejkowatych (cokolwiek to oznacza) w Mozgawie.

Potem nauka hebrajskiego, absolutorium z judy i w międzyczasie poszła na podyplomówkę w Muzeum Auschwitz. Przestało przybywać książek o archeo, a półki zaczęły się uginać od Bełżca, Majdanka, procesów zbrodniarzy itp. Zaczęła chwytać tą pałeczkę, którą jej podaję. Choć ja wiem, że ona siama, więc idzie bardziej w stronę ludobójstw, które dla mnie są zbyt dołujące. Wolę historie o ludziach.

Mijający tydzień mi uświadomił, że prowadzi w tej sztafecie, a ja zostałam już z tyłu. Jej wyjazd na Lubelszczyznę, by móc pracować z panią archeolog profesor Caroline Sturdy Colls , na której badaniach chce oprzeć swą koleją pracę magisterską utwierdził mnie, że biegnie właściwą drogą.

(fot. Piotr Sewruk)

(fot. Piotr Sewruk)

Archeologia też była właściwa, bo to dzięki niej wiele się nauczyła. Na Lubelszczyźnie zaiwaniała wraz z innymi wolontariuszami na 3 zadżunglonych cmentarzach w hycu, kleszczach, chaszczach i innych ciulstwach. Dzięki ich wspólnej pracy, walające się bez poszanowania, szczątki bezimiennych ofiar zamordowanych na kirkucie w Piaskach (a zgładzono tam ok. 2000 Żydów) zostały złożone w ziemi zgodnie z Halachą. Mini reportaż o ich pracy nadała ➡ TVP Lublin  Rudy łepek też widać 😉

Jestem z Ciebie dumna Dusiu! Robisz ważne rzeczy siama! Choć wiem, że jak dotrzesz dziś w nocy do domu, to zaraz się powadzimy z jakiegoś błahego powodu :mrgreen:

A teraz przepraszam za ten pean na cześć własnej córki. Myślę, że wszystkie mamy mnie zrozumieją. No i coś na koniec. Znam jedną szaloną mamę, której córka jeszcze jest na etapie dziecięcego „ja siama”, ale jak Karola będzie dalej tachać swoją Helkę na wszystkie kirkuty, to ani się nie obejrzy jak z Heli wyrośnie dziewucha, która też sięgnie po żydowską pałeczkę.

(Na zdjęciu powyżej roczek w Domu Pamięci Żydów Górnośląskich i Karolina Jakoweńko z Magdą, czyli przyrodnie siostry, gdyż ktoś kiedyś uznał, że Karola jest moją córką, co mi bardzo pochlebiło. Reszta towarzycha to załoga i przyjaciele Domu Pamięci.)

Kategoria: Judaika, Różniste, Rybnik | Możliwość komentowania Ja siama została wyłączona
26 marca 2015

Go purple!

Purple Day.

Skojarzenia

„Purple rain”… bleee, nie lubię Prince’a. 

Purpurowe pierwiosnki gruzińskie już wyściubiły buzie. Ponoć kolor utożsamiany jest z próżnością, ekstrawagancją i indywidualizmem. Gdzież u tych bidulków próżność?

23.03.2014 (20)

Czytaj dalej

Kategoria: Różniste | Możliwość komentowania Go purple! została wyłączona
26 maja 2014

O polityce, czyli fujjj po raz kolejny

Miałam nie pisać o wyborach, ale zanim ponownie wejdę w swoją szufladkę anarchizmu i żydokomuny i tam się znowu na jakiś czas zadekuję, muszę se to skomentować.

Ponad rok temu napisałam:

http://szufladamalgosi.pl/o-polityce-czyli-fujjjjj/

A dziś znowu mam takie przemyślenia (na 100% nie ja jedna).

Do polityków

Wszyscy jesteście po jednych pieniądzach, a raczej po jedne i te same pieniądze. Każdy z was po kolei, razem i z osobna, jest mi fuj. I ten, który dostał najwięcej głosów, a który wiele lat temu przekonywał do the best reformy emerytalnej a potem zabrał moje ofe, bo mu się odmieniło. Również ten, któremu wsio rawno jaki stołek, czy poselski, czy senatorski, czy europejski (tu rzyg z mojej strony jako rybniczanki i wielkie przeprosiny dla świata, że on z mojego miasta ), bo ważniejsza  władza i splendory i przez którego następna kasa pójdzie na kolejne liczenie kartek w uzupełniających wyborach, a jak …

I ten, przez którego padła transplantologia, bo se do więzień wsadzał bez opamiętania i cebeesie posyłał ludziom bladym świtem.  O bladym, anemicznym katolickim Nico, który rozpierdzielił wiele zawodów, bo je uwalniał nie wspomnę.

A już zalało mnie w nocy wku…nie przez trupa politycznego, którego media odgrzebały i który teraz jak chudy Zombie będzie straszyć Europę poglądami i staromodnym elementem pod szyją oraz przynosić wstyd mojemu krajowi. Nie państwu, bo te mam w dupie, a krajowi, bo na nim mi jeszcze zależy.

Wczoraj przez cały dzień nuciłam w duchu tylko początek, a dziś z rana jednak muszę dokończyć i zaśpiewać z  Domowymi Melodiami całość „I tylko won z mojego domu, nie ma was tu, nie ma was tu, nie ma was tu… no i chuj”.

 

Wracam do swoich cmentarzy, bezrobotnych i rybnickich Żydów, bo tu nie ma obłudy, ciulania i pazerności. Aaa, zapomniałam dodać, że byłam szeregowym członkiem komisji wyborczej i miałam okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu po raz pierwszy od wewnątrz. Wyborcy są super, ale wybierani… bleeeeeee.

 

Kategoria: Różniste | Możliwość komentowania O polityce, czyli fujjj po raz kolejny została wyłączona
27 kwietnia 2014

Ziewanie

Kto chce, bym go kochała”

Kto chce, bym go kochała, nie może być nigdy ponury
i musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.
Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce
i przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.
I musi też umieć ziewać, kiedy pogrzeb przechodzi ulicą,
gdy na procesjach tłumy pobożne idą i krzyczą.
Lecz musi być za to wzruszony, gdy na przykład kukułka
kuka lub gdy dzięcioł kuje zawzięcie w srebrzystą powlokę buka.
Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić,
i śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści,
i nie wiedzieć nic, jak ja nic nie wiem, i milczeć w rozkosznej ciemności,
i być daleki od dobra i równie daleki od złości.

Jasnorzewska na dzisiejszy dzień z moim podkreśleniem na rocznicę.  Nie jestem specjalistą od spraw watykańskich, ale przez pobożne krzyki dzisiejszego dnia przebija się do mnie, choć z trudem, wiedza od Janie XXIII. Myślę, że  jednak był większym rewolucjonistą niż Jan Paweł II.

Kategoria: Różniste | Możliwość komentowania Ziewanie została wyłączona
17 lutego 2014

Dzień Kota

Kończy się dzień najpopularniejszego zwierzęcia świata, czyli Kota. Nasze kocie dziewczyny już śpią przytulone do kaloryferów chyba nawet nie wiedząc, że dziś miały swój day. Wprawdzie jakiś narzeczony na pewno pod drzwiami był, bo daje się to wyczuć do teraz, ale wątpię czy przyskoczył z życzeniami  😀

Masza jest z nami od 2000 roku. To królowa, a nie od dziś wiadomo, że królowa jest jedna. Pokusiałabym się nawet o to, by Maszę carycą nazwać i to nie z powodu imienia. Ona rządzi i to rządzi przy pomocy terroru. Czasem jeszcze poluje i śpi. Generalnie jednak panuje i to nad większością członków stada (ludzko-kocio-psiego).

koty (8)

koty (1)

 

Mrużka jest z nami od 2005 roku, kiedy to adoptowaliśmy ją od Fundacji Felis z Lublina. Mała, kompletna dziczka, ze skazami na psychice trafiła do naszego domu dokładnie w dniu wyborów prezydenckich. Do dziś została lekko wycofana, tchórzliwa, ustępująca i terroryzująca jedynie mnie, szczególnie w łóżku.  Poluje tylko na ptaki z żółtym elementem kolorystycznym. Ja jestem jej miłością, a ona moją.

koty (2)

 

koty (6)

 

Przez wiele lat był z nami Maruda, syn Maszy. Piękny tygrysi kocur. Niestety we wrześniu 2012 roku odszedł za Tęczowy Most nad hałdą. Bardzo go kochaliśmy. Maruda był wyśmienitym polowaczem, śpiochem i żarłokiem. Seksu z pewnych względów nie uprawiał  😉 Nawet gdy już był bardzo chory, to potrafił jeszcze przytachać na pierwsze piętro wielkiego szczura – a wspinał się po rdeście pnącym się na naszym domu.

koty (4)

 

koty (3)

 

Mieszkał też z nami, choć krótko (bo zabił go swoją niedouczonością jeden vet) brat Marudy, a syn Maszy, czyli Muniek. Inne dzieci Maszy znalazły dobre domki. Była z nami przez kilka lat,  najcudniej mrucząca, Mrunia – cmentrana znajda. Niestety, zabił ją kierowca-morderca. Kochała spanie na ekranie komputera, gdy one nie były jeszcze takie płaskie i siusiała na łóżko Mira, który nie był jej wielbicielem.

Ostatnią wielką miłością rodziny był Mundi, zwany Mundkiem. Mundi był małym obrzydliwym zapchlonym, brudnym Szpetkiem, gdy mi przyniesiono. Miał ze 2 tygodnie i był bez jednej nóżki. Prawdopodobnie był kotkiem wykluczonym ze stada przez swoją matkę z uwagi na ułomność. Metalowym cyckiem strzykawkowym wykarmiłam, odpchliłam, wyleczyłam, wszystkiego nauczyłam i na koniec wyadoptowałam do najcudniejszego domu , jaki sobie kot może wymarzyć. We „Wowrowym” ciepełku bełkowskim ma się jak car, choć był tylko przybranym krewnym Maszy  :mrgreen:

Obecnie jest większy niż największy z wielkich kotów w Bełku. U nas był zadziornym okruszkiem, który mimo swego inwalidztwa gonił, wówczas jeszcze trzech, naszych rezydentów.

koty (5)

 

koty (7)

No i był jeszcze dawno kiedyś Murek,  potem był dochodzący do naszych dziewczyn Margines, a ostatnio na dachu garażu warował Macho.

A tak w ogóle, to chciałam napisać o jeszcze jednym Kocie, który kilka dni temu nagle odszedł za Tęczowy Most. To był ludź, choć o tak pięknym nazwisku. Ludź,  który też kochał koty, bo w końcu byli jedną rodziną. Ludź, który ratował ludzi, ratował koty, ratował skrawki macew, ratował co i kogo trzeba było. Jego nagłe odejście wstrząsnęło nie tylko mną. Był naszym forumowym kolegą, cudnym ciepłym, uczynnym, niezwykle mądrym człowiekiem.  Do zoba Conan po drugiej stronie mostu!

 

17 kwietnia 2013

O polityce, czyli fujjjjj

rybnik wybory
W moim mieście toczy się od kilku dni walka, wręcz wojna. I nie jest to następne powstanie śląskie, nie jest to kolejna wojna punicka, nie napadły na nas pobliskie Czechy w ramach rewanżu za zajęcie Zaolzia. Nie. W moim mieście polityczni celebryci biją się o jeden marny fotel senatora. Jakiś długowłosy żul, któremu wydaje się, że jest agentem 007 udaje, że kibicuje na meczu, jakiś inny wymoczek, który nie potrafi „haratać w gałę” daje się w tej potyczce faulować, jeszcze inny specjalista od mgieł i brzóz udaje, że go obchodzi los górników. Po likwidowanym targowisku przesmradzają się ci celebryci i ich klakierzy i pozorują zainteresowanie marchewkami i ciężkim losem plajtujących biznesmenów spod znaku „tuneli szklarniowych”.
Facet, którego jedyną karmą jest nienawiść robi sobie konferencję wyborczą nad naszym zalewem, bo będzie mógł powiedzieć, że losy naszej nowej elektrowni, której i tak nie będzie,są dla niego ważne. Ktoś do ręki wciska mi ulotki facia z sąsiedniego Mikołowa i wmawia mi, że to the best kandydat bo z PO. I idź synku w szmaty! Aaa, jeszcze po rynku chodzi komunistyczny beton w asyście „rozłonaczonej” lewicy (nie chciałam tu być wulgarna, więc użyłam śląskiego słówka, które pasuje do wszystkiego), a pod naszym zabytkowym hotelem stoją wszystkie możliwe telewizje. O JKM nie wspominam, bo nie jest wart jednego kliknięcia na klawiaturze.
No po prostu fujjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj. Panie senatorze Motyczko, dlaczego Pana tak szybko powołali w zaświaty? Niech oni wszyscy się odwalą od mojego miasta i niech se siedzą w tych sejmach, sejmikach, senatach, sratach-pierdalatch. A Wy rybniczanie oglądajcie się za młodymi laskami, a nie za tymi, którzy udają, że wiedzą co znaczy „łonaczyć”.Tyle. Musiałam dać upust niechęci do polityki. Wracam na ogródek i do przemyśliwań nad wyborczą niedzielą, gdyż to wtedy właśnie ZapomnianyRybnik Pl będzie oprowadzać rybniczan po naszym mieście śladami naszych Żydów  I to jest optymistyczne. W tym dniu będzie cisza wyborcza.

 

Kategoria: Różniste | Możliwość komentowania O polityce, czyli fujjjjj została wyłączona