9 marca 2017

Ada (odcinek 6)

Miejsce akcji: Rybnik

Czas akcji: dziś, czyli 9. marca 2017, wieczór

Występują: upierdliwe moje koty, ja i Ona, czyli ADA

Ja do siebie w duchu: Padam. Nie jestem w stanie opisać emocji, które mi dziś towarzyszyły w Skrzyszowie. Powinnam to wszystko przelać na klawiaturę, ale nie ma sił. Jedynie co mogę to patrzeć na jej buzię. Wreszcie ją mam na zdjęciu. To zdjęcie, jakby na mnie czekało przez tyle lat przechowywane przez panią Klarę w torebce, pod poduszką.

Pani Klara, kiedyś Hlubkówna, ma 91 lat i w jej domu była przechowywana Ada i jej tata Chaim. W pomoc była zaangażowana cała rodzina: tata Leopold Hlubek, mama Katarzyna, brat Klary Ludwik i Klara. No i jeszcze iluś tam ludzi z maleńkiego Skrzyszowa na Śląsku, gdzieś tam pod lasem prawie przy czeskiej granicy. Klara mi dziś powiedziała: „Łooo pani, jak my sie bali, jak my sie bali! A tyn Chaim, jak łon się modlył”.

Ja nadal do siebie: Ada. Tulisz się w rękę taty… Mamy ręka bardziej oddalona. Mama zginie w Auschwitz. Ile tu masz lat? Cztery? Pięć? To 1939 rok? Może to już  wojenne lato? W Dąbrowie? Piękne włosy masz. Pani Klara ze Skrzyszowa powiedziała mi, że były czerwone.

Nie zasnę przez Ciebie dziewczynko. Tyle się Ciebie naszukałam! Tyle sznupania, by w końcu wiedzieć jak wyglądałaś. A teraz, gdy pani Klarunia dała mi zdjęcie, na którym jesteś z mamusią i tatusiem, to już nie ma byka. Jeśli jeszcze żyjesz, to muszę zdobyć Twój adres i tę fotografię Ci wysłać. W 2014 roku nie chciałaś ze mną rozmawiać, ale teraz mam coś, co powinno być w Twoich rękach. I dlatego proszę, nie odmawiaj kontaktu. Nie możesz, bo Klara, gdy dawała mi to zdjęcie powiedziała: „Weź se je pani, bo łoni je potargajom, abo spolom, a jo już ida do grobu„. Ta Ślązaczka je przechowała nie po to, by teraz u mnie leżało. Ja nie mogę go mieć, bo to jest Twoje! To muszą mieć Twoje wnuki.

Kotka: głupkowato miauczy, bo jak zwykle głodna.

Ja ciągle do siebie w duchu: I gdyby nie Żan, gdyby nie ciotka Żan, gdyby nie ci wszyscy dobrzy ludzie po drodze. A jak ja przetransportuję te pliki głosowe z komórki na lapa? Młodej wolę nawet nie pytać, bo zaś się ociepie 😉  Znowu trzeba będzie się uczyć czegoś na stare lata.

Druga kotka drapie mi kito: następna umierająca z głodu, bo przerwa 2 godzin między posiłkami to wieczność cała.

Do siebie: Ehhh, rzutem na taśmę znalazłam panią Klarę. Naprawdę za pięć dwunasta. Olał to, że głosu nie mam, bo przez głuchotę Klaruni musiałam ryczeć jak na wiecu. Wczorajszy dzień strajkowodniokobiecy był tylko małym wprowadzeniem do dzisiejszych wrzasków, które odstawiałam, by mnie Klarusia usłyszała 😀 Jutro z rana piszę zaraz maile do Niemiec z ponowną prośbą o kontakt z Adą. A jak nie, to zostanie już tylko Face i moi żydowscy przyjaciele. Myślę, że oni mi Adę znajdą.

Gdyby ktoś nie kumał o co chodzi w tym wpisie, to niech szuka poprzednich odcinków o Adzie i czyta je chronologicznie, czyli od Trailera poprzez odcinek nr 1, 2, aż do dzisiejszego.

Sądzę, że to „be continued”.

1 marca 2017

Ada (odcinek 5)

Ostatni odcinek scenariusza pt. Ada napisałam prawie rok temu  ➡  Ada (odcinek 4). Tam też można znaleźć odnośniki do części 1, 2, 3 i do trailera. Sprawą zajmuję się od listopada 2013, czyli szmat czasu.

______________________________________________________

Miejsce akcji: Rybnik

Czas akcji: Styczeń 2017 r.

Występują: ja oraz syn starszej pani, której tata był zaangażowany w ratowanie Ady i jej ojca Chaima. Pani ta opowiedziała mi o Adzie pierwszy raz.

Przypadkowe spotkanie.

Ja: O, cześć! Dobrze, że cię widzę. W kwietniu będę mieć pogadankę na temat Ady, jej taty i w sumie o całej tragicznej historii rodziny Schwerdtów. Oczywiście z głównym naciskiem na pomoc, której udzielała twoja rodzina i Chlubkowie. Serdecznie Cię zapraszam na to do Gliwic, do Domu Pamięci Żydów Górnośląskich.

Syn starszej pani: Niesamowite! Super! Postaram się być.

Ja: Może w międzyczasie udało ci się jakoś wykombinować kim był ów Chlubek ze Skrzyszowa, który ich przechowywał najdłużej?

Syn starszej pani: Nie. Tam już chyba nawet nie ma tego domu. A o Chlubku nic nie wiem.

Ja: A wiesz, że w ubiegłym roku pojechałam do miasteczka na Podkarpaciu, z którego pochodziła rodzina Schwerdtów?

Syn starszej pani: Co ty nie powiesz?

Ja: Tak. Jeździłam jako przewodnik cmentarny i choć Pruchnik, gdzie urodzili się dziadek, tata Ady, czyli Chaim i jego brat Max, nie był na zaplanowanej trasie, to uparłam się i przejechaliśmy przez to miasteczko. Nawet udało mi się rzutem na taśmę odnaleźć miejsce upamiętniające mord na miejscowych Żydach. No, ale nie zajmuję ci czasu. Tak czy inaczej, zapraszam do Gliwic w kwietniu.

Syn starszej pani: Dzięki.

__________________________________________________________________

Czas akcji: luty 2017.

Miejsce akcji: Rybnik

Występują: Facebook, koleżanka Żan, ciotka Urszula (o dzięki Ci Boże, że są zaangażowane ciotki, które nadal czują bluesa i wiedzą co to jest bycie aktywistką i zaangażowaną kobitą).

Ja do siebie od jakiegoś czasu: Mam całą historię poukładaną dzięki książce Otto Schwerdta – kuzyna Ady. Dwóch braci z małego miasteczka koło Jarosławia, po I wojnie chce żyć lepiej i mniej ortodoksyjnie. Max i Chaim wyjeżdżają do Niemiec. Do jakiegoś tam stopnia się asymilują, Maxowi rodzą się dzieci. Niestety, złym ludziom po jakimś czasie nie podobają się polscy Żydzi na ich terenie. Bracia, wraz z rodzinami, muszą wyjechać do Polski. Nie chcą wracać do swego biednego sztetla i wybierają Katowice, bo tam jeszcze w latach 30-tych mówi się po niemiecku, a ich dzieci są już urodzone w Niemczech, więc w sumie myślące po niemiecku. No, a potem wojna, Dąbrowa Górnicza, getto. Max wraz z synem Otto do Auschwitz, potem Gross-Rosen, Theresienstadt. Reszta rodziny, czyli żona Maxa i pozostałe dzieci giną. Zaś Chaim, brat Maxa i zarazem tata mojej Ady, zostaje jakoś uratowany przez ojca starszej pani (z pierwszego odcinka o Adzie). Tu pojawia się pan Chlubek i Skrzyszów, gdyż Chaim tam jest ukrywany. Ojciec starszej pani ratuje też Adę (wyprowadza ją z getta w Sosnowcu). Ada jest w Rybniku, następnie u Chlubka w Skrzyszowie.

Małgosia, jak to prosto i łatwo teraz pisać. Ada tu, Ada tam. Ada u tego, Ada u owego. Ten jej nie chciał, ten ją zabrał, tamten nie mógł. Co ty byś zrobiła, gdybyś miała na szali swoje dziecko i dziecko żydowskie? Ja w duchu do siebie, odpowiadając na to pytanie: Poświęciłabym dziecko żydowskie, a ratowała swoje. Zrelatywizowałabym sobie ten wybór i ratowałabym własną córkę, a nie Adę.

(A ty czytelniku! Kogo byś ratował?)

Ja nadal w duchu do siebie: Ada u Chlubków nie mogła być zbyt długo, gdyż nie były to warunki odpowiednie dla małej dziewczynki (jakiś bunkier?, piwnica?, ziemianka?) i ze Skrzyszowa zabrał ją Niemiec – hydraulik Frenzel – bohater. Zabrał i przewiózł do Fünfteichen (dzisiejsze Miłoszyce w powiecie oławskim). To wiem z książki Otto. Tata Ady – Chaim zaś do końca wojny był u Chlubka. No właśnie. Chlubka… Jak znaleźć rodzinę tego kolejnego bohaterskiego człowieka. Kurde… może przez Dziennik Zachodni poszukam.

Ja pisząc pracę podyplomową na głupich studiach: Hmmm, jechać do tego Skrzyszowa i rozpytywać ludzie? Głupio tak. Czy jednak poprzez artykuł w prasie? No, musi być jakiś ślad. Ktoś musi coś pamiętać. Toż Skrzyszów, to nie Londyn, czy nawet Lądek. Dobra, kolejny raz Facebook. Pomagał już tyle razy, że może i tym razem będzie tą właściwą deską ratunku.

Ja wpisując na Fb: „Szukam potomków, czy też piątej wody po kisielu, rodziny Chlubków, mieszkającej w Skrzyszowie w trakcie II wojny”. Enter.

Ja już nie pisząc pracy podyplomowej: Kurcze, a jak ktoś się obrazi? Trudno. Choć mam nadzieję, że nie.

Plim (odgłos messengera Facebooka).

Wiadomość od koleżanki Żan: Twojego posta przesłałam do koleżanki, pracującej w gminie oraz ciotki działaczki. Jak kogoś znajdę dam znać.

Ja: Dzięki! (tu krótko wtajemniczam Żan o jaką historię chodzi)

Messenger od Żan: Zadzwoń do mnie.

Ja dzwonię, po wysłuchaniu opisu śledztwa, które zrobiła Żan i ciotka, na cały głos mówię: Kocham cię Facebooku! Kocham ciocie działaczki, nawet z równoległego świata!

Czas akcji: 26 luty 2017

Miejsce akcji: Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna,Wodzisław, Rybnik

Występują: koleżanka Żan, inne kolegówny też broniące prace na głupich studiach, Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna (przez przypadek), pan Stanisław, ja.

Ja (po obronie): Żan, powiedz mi to jeszcze raz, spokojnie, who is who, czyli co ciotka wyniuchała, a co znajoma z gminy?

Żan (przed obroną): Ciocia jest z tych zawsze zaangażowanych, pomagających i ciekawych świata. No i ona doszła do tego, że chyba jeszcze żyje prawnuczka Chlubka, ale jest w szpitalu. I na starość źle już słyszy.

Ja: Prawnuczka? W szpitalu? Na starość? Nie pasi.

(w międzyczasie kolegówny bronią się)

Ja: A może to córka tego Chlubka?

Żan: No… ja nie wiem, cioci mogło się coś pokićkać. Jak będę mieć telefon, pod który będziesz mogła zadzwonić, to dam ci znać.

Ja: Ok. Niesamowita sprawa, że tylu obcych i niezwiązanych ze sprawą ludzi mi cały czas pomaga 🙂

(wszystkie kolegówny się obroniły w międzyczasie – żegnaj AHE).

Następnego dnia.

Klik: SMS od Żan: Tel. (…), pan Stanisław (…), powołaj się na ciocię Urszulę (…), daj znać co ustalisz. Jestem ciekawa.

Ja dzwonię: Dzień dobry, nazywam się Małgorzata Płoszaj, tel. do pana dostałam od pani Urszuli… (lecę dalej z lajerą).

Pan w telefonie: Ale mama jest w szpitalu i źle słyszy, gdyby ją tam odwiedzać, to ciężko by było rozmawiać.

Ja: Wiem, rozumiem. Poczekam. Proszę mi tylko powiedzieć, czy mama jest córką Ludwika? Chlubka?

Pan w telefonie: Tak.

Pode mną się nogi uginają. Mam!!!

Ja: A który rocznik jest mama?

Pan w telefonie: dwudziesty… (reszty nie usłyszałam)

Ja w duchu: Czyli ona musi to pamiętać! Masakra! Mam! Mam świadka!

Ja do pana: Poczekam na powrót mamy ze szpitala i jeśli państwo pozwolą to przyjadę do Skrzyszowa.

Odkładam telefon.

Od momentu odłożenia telefonu głupia myśl mi drąży mózg. Adę też znalazłam, się nawet cieszyłam i wyszła z tego dupa, a raczej „rzić”, jeśli pamiętacie. Ostatecznie nie chciała rozmawiać. Co będzie, gdy teraz stanie się tak samo? Co wtedy wymyślę?

Kategoria: Judaika | Możliwość komentowania Ada (odcinek 5) została wyłączona
14 maja 2016

Ada (odcinek 3)

P1310471Miejsce akcji: gdzieś na Europą w klaustrofobicznym samolocie tanich linii lotniczych

Czas akcji: rok po ostatnim odcinku – luty 2016

Występują: ja, mój tata, załoga tanich linii lotniczych

Ja w duchu odmawiająca, jedną za drugą, Zdrowaśkę; maksymalne napięcie wszystkich mięśni, bezwład nóg, strach obezwładniający każdy fragment mojego ciała i myśli. Dobrze, że mam spisany testament.

Tato wyluzowany z pozoru, ale na pewno też zamartwiający się powodem, dla którego lecimy do Anglii, czyli pogrzebem swego najstarszego brata. Rozwiązuje krzyżówki i udaje kolo-luzaka, bym przeżyła lot samolotem, którą to maszyną z definicji nie latam, a jeśli już mi się zdarzało w przeszłości, to tylko wstanie nietrzeźwości. Tym razem nie wchodzi to w rachubę, gdyż wykluczają to niewłaściwe prądy przeskakujące w moim mózgu.

Dialog:

Tato: No widzisz, już wystartowaliśmy.

Ja: Nic nie mów!

Tato: No przecież wiesz jakie są statystyki. Więcej ludzi ginie rocznie w samochodach niż w samolotach.

Ja (wyciągając książkę): Możesz nic nie mówić! Sranie w banie ze statystykami. W aucie to masz szanse, tu nie.

Tato: O! Popatrz już przedarliśmy się przez chmury. Jaki piękny widok.

Ja: W dupie to mam. Sam se  patrz na to skrzydło. Na pewno z niego zaraz nity odpadną. Nie mówiąc o tym, że się mogą na nas zamachnąć. Tu się wszystko telepie. Ten samolot to trup jakiś. PeKaeS chyba.

Tato: Może chcesz kanapkę?

Ja: Nie chcę. Pilnuję czasu, by połknąć tabletkę, bo jak Ci tu dostanę z nerwów ataku epi, to będzie awaryjne lądowanie.

Tato: Eee, przesadzasz. Histeria i tyle.

Ja w duchu: Muszę się na czymś skoncentrować. Nie mogę patrzeć non-stop na przechodzący personel i nie mogę analizować, czy coś złego się dzieje, bo faktycznie zaraz mnie tu coś chwyci. Popijam Depakine łykiem mineralki i otwieram, zabraną na szybko z domu, książkę na pierwszej lepszej stronie. Czytam i kompletnie do mnie nie dociera co czytam.

ksiazka w ktorej jest o Adzie

Tato: Co czytasz?

Ja: Co ja mogę czytać? O Żydach. Magda mi na podróż kazała wziąć jakąś książkę o Holokauście, bym mogła sobie w każdej chwili lotu myśleć, że w getcie było gorzej.

Tato: A co ma do tego getto?

Ja: Zawsze jej tak mówię, gdy to ona piętrzy problemy, które napotyka. Od lat w takich momentach jak lajera* gadam: Pomyśl, że w getcie było gorzej. Odbiła mi piłeczkę. No to wzięłam książkę Barbary Engelking, którą mam pożyczoną (nota bene od ponad roku) od koleżanki.

Tato: I o czym to jest?

Ja: O Polakach, którzy nie pomagali, donosili, o Żydach, którzy szukali pomocy, ginęli i takie tam. Dołujące.

Tato: No to czytaj.

Steward: Zbieramy zamówienia na ciepłe posiłki i napoje.

Ja w duchu: Chyba by ich nie zbierali, gdyby ten samolot się już psuł.

Wracam do czytania bez zrozumienia. Kartka za kartką, nazwiska, daty, miejscowości. Kiwam się jak Żyd przy modlitwie, ciasno, nogi puchną. To jest wbrew prawom fizyki, by taka góra żelastwa mogła latać tak wysoko.

Tata: No i jak książka? Jak się czujesz?

Ja kłamiąc: Spoko.

Ja w duchu: No ku… mać, niech się zajmie tymi krzyżówkami, a nie pyta co 5 minut, jak się czuję. Źle się czuję i tyle. Wodzę oczami po literach. Przerzucam dalej kartki bez myślenia.

Gdzieś na Niemcami.

Następna kartka. Czytam: Gdy zmniejszały się napięcie i strach pojawiały się równie trudne do zniesienia monotonia, nuda, bezruch i konieczność „trwania bez istnienia”. 

Ja w duchu: No widzisz Małgosia. Strach i napięcie ci towarzyszy. Ale trwasz z istnieniem. Czytam szybko dalej, bo w następnym zdaniu widzę słowo „Ada”. Ada Schwerdt. Ja pinkolę (w duchu było inne słowo). Moja? Moja Ada? Czytam: Wspominała o tym w swojej relacji na przykład Ada Schwerdt, która ukrywała się wraz z ojcem w piwnicy u chłopa Chlubka we wsi Rybniki: >>Ojciec mój miał ze sobą swoją fajkę i nauczył mnie palić. Siedziałam całe godziny w kącie ciemnej zawsze izdebki, paliłam fajkę i obserwowałam unoszący się pod sufit dym<<. Opada mi niepokój związany z lotem i zaczynam analizę tych zdań i przypisu. Już w końcu myślę racjonalnie. Przypis jest następujący: Ibidem (tu chodzi o Yad Vashem), O3/1267, Relacja Ady Schwerdt, brak dokładnej lokalizacji miejscowości, prawdopodobnie chodzi o wieś Rybniki, koło Białegostoku, w gminie Wasilków.

przypis

Ja cię kręcę! Przecież ja to już raz znalazłam w Internecie, ale odrzuciłam ten wątek poszukiwań Ady, uznając za niewłaściwy z powodu tej wsi Rybniki! A to jest ten trop! Nie może być inaczej. To na 99% jest moja Ada. Kompletnie zapominam, że lecę samolotem.

Steward: Czy może pani coś podać?

Ja: Nie dziękuję.

W duchu: Masakra! Dlaczego ponad dwa lata temu, gdy to znalazłam w sieci tak mnie zaćmiło, że olałam kompletnie taką informację? Dla małej dziewczynki Ady Rybnik i Rybniki to było to samo. Po latach, w trakcie spisywania jej relacji w  Yad Vashem po prostu doszło do literówki (zrozumiałej) i tak to poszło w świat. Barbara Engelking przeprowadzając kwerendę w archiwach Yad Vashem i szukając zeznań o Żydach ukrywających się na wsiach uznała, że chodzi o okolice Białegostoku. Poza tym według relacji starszej pani, Ada była również w Skrzyszowie, a to jest wieś. Dla Ady po wojnie Rybnik i Skrzyszów, to był jeden pieron, czyli wsio rawno. Małgosia, ale tu jest kolejny trop. Był jeszcze tata Ady! Max? No nie! Takie odkrycie na granicy Niemiec i Morza Północnego na wysokości tylu tysięcy metrów! Kurde, że też nie mogę tu włączyć komórki, by sieć jeszcze raz przegrzebać. A Chlubek? To nasze śląskie nazwisko. Już wiem, że na 100% chodzi o moją Adę. Nie ma mowy o dwóch Adach, to nie może być zbieg okoliczności. I co z tym tatą Ady? Starsza pani nie wspominała o tacie. Tata też był u nas na Śląsku? To nie mógł być Max, bo ten był w Auschwitz. Otto wykluczyłam ostatnio jako za smarkatego. Uspokojone prądy w mózgu pozwalają na formułowanie logicznych pytań i odpowiedzi. Jestem wreszcie sobą. Detektyw. Jak w moich ukochanych kryminalnych zagadkach CSI Las Vegas.

Steward: Prosimy zapiąć pasy.

Ja w duchu: No i musiał przypominać, że jesteśmy w powietrzu.

Tata: Chyba Anglię już widać.

Ja: I niech ją widać. Czuję, że się obniżamy. Uszy mam zatkane na maksa, a silniki tak ryczą, że chyba są zepsute.

Tata: Nie są zepsute. Hamowanie. Zaraz będziemy wchodzić w chmury.

Samolotem telepie, turbulencje. Ściskam rękę taty, że aż jest sina. Widać ziemię. Samolot się przechyla na jeden bok. Chyba zaraz umrę. Prostuje się. Robi rundę nad lotniskiem.

Ja w duchu: Teraz to już to możemy spadać. Zawsze jakieś szczątki odnajdą i choć grób zrobią. Najgorzej nad morzem.

Dup. Koła dotykają pasu startowego. Wylądował. Ufff. Chowam Adę do torebki. Dzięki Ada, pomogłaś mi przetrwać 3/4 lotu. Nawet nie wiesz ile mi siły dałaś.

Steward: Proszę państwa. Wylądowaliśmy na lotnisku w Stansted. Temperatura wynosi 2 C. Za chwilę będą państwo mogli włączyć komórki.

Ja: Za chwilę se włącz komórkę. No i załóż szalik. Zimno tu. I nie zapomnij torby. Krzyżówki Ci spadły. Tatuś powoli, ludzi wychodzą. Tu nie trzeba się pchać. Trzymaj się mnie blisko. Nie chcę byś się zgubił.

Tata: Ja jej nie wyłączałem nawet. Mam szalik. Nie niańcz mnie. Jestem dorosły.

Ręce mi opadają na te słowa. Dorosły, który zabrał szliczunieczek, komórki w samolocie nie wyłączył, choć 4 razy mu mówiłam. Teraz ja przejmuję dowodzenie. Tu mnie już epi nie dopadnie. Jestem w  mojej drugiej ojczyźnie – w Anglii. Tu mieszkają moi anglojęzyczni kuzyni, tu spędzałam swoją młodość, przeżywałam cudowne chwile, gdy PL była za żelazną kurtyną, tu mieszka mój najstarszy kuzyn, którego zawsze traktowałam i traktuję jak brata i tu pożegnam mojego ukochanego wujka, którego Wehrmacht zabrał spod chwałowickiej hałdy w 1943, a Anders osiedlił w Ipswich w 1946. Idziemy kilka kilometrów przewiązkami, by dojść do tłumu czekającego w kolejce na oficjalne wkroczenie na teren UK. Patrząc na to dochodzi do mnie, że to już chyba nie jest moja Anglia. O samolocie powrotnym pomyślę za parę dni. Ada i inni będą ze mną i dam radę, wiedząc, że oni mieli gorzej. Na razie muszę w tym tłumie pilnować dziadka (taty). To nie będzie dla niego łatwy pobyt.

Za pół godziny wpadamy w objęcia Marka i przestawiam myślenie na angielski język.

Anglia (1)

Wbrew pozorom to nie koniec opowieści o Adzie, więc już zapowiadam, iż to „be continued”.

balkon

*Lajera to po śląsku katarynka.

 

(Pisane na balkonie w przepięknych okolicznościach przyrody, mimo zalegającej mgły nad pobliską hałdą, po której jeżdżą spychy i mimo zimna jednego ze świętych)

 

Kategoria: Judaika, Rybnik | Możliwość komentowania Ada (odcinek 3) została wyłączona
1 maja 2016

Ada (odcinek 1)

Miejsce akcji: Rybnik

Czas akcji: listopad 2013

Występują: mój tata, starsza pani, ja

Dialog I:

Tata: Moja znajoma, która wie, czym się zajmujesz chciałaby się z Tobą spotkać, bo ma jakieś wiadomości na temat żydowskiej dziewczynki, która była w czasie wojny przechowywana w domu jej rodziców.

Ja: Co? Niewiarygodne! Natychmiast umawiaj spotkanie.

Po paru dniach. Dom w Rybniku, stare meble. Starsza pani serdecznie wita, proponuje kawę, ciasto, kładzie na stole jakąś karteczkę zapisaną starannym pismem. Ja z rzeczami do notowania, komórka do nagrywania w razie czego.

Dialog II (skrócony):

Starsza pani: W sumie to niewiele pamiętam. Byłam dzieckiem i przy mnie za dużo nie mówiono. Mój ojciec pracował na kolei w Rybniku i chyba poprzez te kolejowe kontakty miał jakichś znajomych Żydów. Mieszkaliśmy w takiej kamienicy w pobliżu linii kolejowej. Skąd się ta dziewczynka u nas wzięła to nie wiem. Nazywała się Ada. Ada Schwerdt.

Ja: Ile miała lat?

Starsza pani: Była mała, chodziła przez jakiś czas do przedszkola, które było koło nas. Niemiecka przedszkolanka – Frau Marie coś podejrzewała, ale tatuś nam kazał milczeć. Gdy przechodzili goście, zawsze musiała się chować. Albo za szafą, albo za łóżkiem.

Ja: Jak to możliwe, że chodziła do przedszkola?

Starsza pani: Niestety niewiele pamiętam. Też byłam mała i przy mnie nie mówiono o wielu rzeczach. Pamiętam, że była ruda i miała kręcone włosy. Po wojnie wyjechała do Regensburga. Chyba do wujka Maxa (starsza pani się zastanawia).

Ja (również się zastanawiając): Może była niemiecką Żydówką?

Starsza pani: Nie wiem. Przepraszam, ale to było tak dawno temu.

Ja: Była u was aż do końca wojny?

Starsza pani: Niestety nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wiem, że w pomaganie w jej ukrywaniu był mocno zaangażowany mój wujek Paweł ze Skrzyszowa. On bardzo pomagał.

Ja: To ona była ze Skrzyszowa? Ta Ada?

Starsza pani: Nie wiem. Nie pamiętam. Ada też tam była. W tym Skrzyszowie. Część mojej rodziny tam mieszkała. Pamiętam tylko to, co pani powiedziałam. Wydało mi się to ważne, by pani się dowiedziała o niej. To już tyle lat minęło.

Ja: Czy pani wie, co się po wojnie stało z Adą?

Starsza pani: Chyba była u wujka w Niemczech. Miał na imię Max. Kojarzy mi się, że był w Auschwitz. Znaczy się przeżył Auschwitz. Jego żona tam zginęła. Jeszcze była jakaś Rachela. Nie wiem. Mam tu na kartce zapisane adres Maxa i Racheli dla pani. Znalazłam to w starych papierach mojego taty. Może pani tam napisze… Ponoć Ada wyszła za mąż za pilota.

Ja: Czy kiedykolwiek starała się pani z nią kontaktować?

Starsza pani: Nie. Tata chyba miał z nimi jakiś kontakty. Ja to bym się tylko chciała dowiedzieć, czy ona jeszcze żyje.

Ja, kończąc kawę: Postaram się dowiedzieć. Obiecuję to pani.

Wychodzimy. W domu siadam do laptopa i dzięki korporacji, której nazwa zaczyna się na literę „G” odkrywam przez kilka godzin historię Maxa i Otto Schwertdów. Niestety nie potrafię nijak powiązać ich z Adą. Za parę dni podjeżdżam pod dom, w którym ponoć ukrywana była Ada. Ponoć, gdyż sceptycyzm w takich sprawach mnie rzadko opuszcza. Kamienica, późnym jesiennym, czy raczej wczesnozimowym popołudniem, wygląda smutno. Chyba komunalka. Robię nieudane zdjęcia, analizując co powiem, gdy ktoś z budynku wyjdzie i mnie zagadnie, co tu robię.

19.12.2013 (42)

19.12.2013 (45)

To be continued.

26 kwietnia 2016

Ada (trailer)

W nomenklaturze filmowej na taką zajawkę mówi się trailer. Nie do końca mi to pasuje, ale streszczenie, to chyba jeszcze mniej odpowiednie słowo. Rzecz będzie o Adzie, jej rodzinie, powiązaniu z Rybnikiem, o Sprawiedliwych bez dyplomu, dobrych i złych ludziach, strasznych czasach i poszukiwaniu prawdy, do której rzadko kiedy udaje się dotrzeć, bo ona dla każdego jest inna. Nie będzie oceniania ani wartościowania. Przynajmniej tak zakładam.

Występują:

Starsza pani; Ada; Chaim – tata Ady i brat Maxa; Max – ojciec Otto i brat Chaima i zarazem wujek Ady; Otto – syn Maxa, bratanek Chaima i kuzyn Ady; ojciec starszej pani; Paweł – wujek starszej pani; Chlubek vel Hlubek; Niemiec Frenzel – hydraulik; pani Frenzel – żona hydraulika, Czech Viktor – kolega Otto; Rachela – druga żona Maxa, mój tata, ja i inni.

Miejsca akcji:

Braunschweig, Berlin, Katowice, Dąbrowa Górnicza, Kl Auschwitz-Birkenau, Rybnik, Skrzyszów, AL Fünfteichen (filia KL Gross Rosen w Miłoszycach), Theresienstadt, Regensburg i wiele innych.

Scenariusz: życie

Reżyseria: życie

Research: ja i syn starszej pani.

Specjalne podziękowania dla syna starszej pani, pani tłumacz, jednego amerykańskiego Chińczyka, gminy żydowskiej w Regensburgu oraz córki Maxa i Racheli.

Otto Schwerdt (74)

Na razie tyle. Zbieram się na ognisko z młodzieżą z Projektu „Kryptonim 446”. Za oknem wali deszczem, nad Radlinem chmury z tych śniegowych, ale co tam 😉

To be continued.

 

Kategoria: Judaika, Rybnik | Możliwość komentowania Ada (trailer) została wyłączona