13 lutego 2015

To jest polski kraj, więc nie pytaj why

Gdy w styczniu napisała do mnie dziennikarka z radia BBC z prośbą, by oprowadzić po raciborskim cmentarzu żydowskim ekipę tegoż radia i ich kolegę szukającego śladów po przodkach, pomyślałam, że chyba gorszego miejsca nie mogli wybrać. Od lat ten „konsek ziemi”* woła o pomoc i jest wielką gańbą** dla nas Ślązaków. Nie potrafię sobie przywołać w pamięci obecnie bardziej zasyfionego miejsca na Śląsku, gdzie chowano Żydów. Byłam na tym kirkucie wiele razy i każda wizyta to zakłopotanie oraz ogromny żal i smutek, że tak traktujemy śląskie dziedzictwo. Gdy jeszcze człowiek uzmysłowi sobie, iż nie możemy zwalić stanu cmentarza na Niemców, bowiem przetrwał on wojnę w stanie raczej nienaruszonym, to tym bardziej szlag trafia. Mało mam wspólnego z Raciborzem, ale i tak mi głupio, że na moim Śląsku tak wygląda cmentarz. Podobne odczucia miałam kiedyś w ukochanych Mysłowicach, ale na szczęście tam już można zabierać gości i potomków.

Raciborz 20.01.2015 (34)

Z ekipą radia umówiłam się bezpośrednio w Raciborzu. Adrian Goldberg – dziennikarz, prezenter radiowy i telewizyjny, którego dziadkowie prowadzili w tym mieście biznes, przyjechał nakręcić reportaż o mieście Ratibor, o Zagładzie tutejszych Żydów i o odkrywaniu historii swej rodziny. Taka sentymentalna i chyba trudna wizyta, choćby z racji tego, iż z całej rodziny Goldbergów przeżył tylko jego tata i wujek, którzy krótko przed wybuchem wojny zdołali dotrzeć do Wielkiej Brytanii w tzw. Kindertransporcie.

Pojechałam do Raciborza z rana, by obejść cmentarz jeszcze przed spotkaniem oraz by w głowie poukładać sobie odpowiedzi na ewentualne trudne pytania. Jakież bowiem mogą być pytania dziennikarzy, gdy zobaczą taki obraz? A jak ja mam na nie odpowiadać na żywca po angielsku do mikrofonu?

Raciborz 20.01.2015 (76)

Cmentarz to dość duży areał i przez moment pomyślałam, że nie wszystko pokażę, że może nie powinnam wchodzić z gośćmi w najgorsze zakamarki. Dałoby się ominąć kilka takich extremów. Miałam godzinę na zastanowienie, ale uznałam, pal licho – jest jak jest i nie wolno zamiatać problemu pod dywan, czy raczej liście. Przyjmę na klatę pretensje i ich zdziwienie, że tak się u nas traktuje cmentarze i już i szlus.

Goście podjechali pod cmentarz, powysiadali z aut z wysięgnikami i mikrofonami  :mrgreen: I’m Malgosia, hi. Hello and how are you Malgoziata. Bez buzi buzi bo to Anglicy, krótki instruktaż radiowy, podpięcie pod aparatury i idziemy w krzaczory, czyli na cmentarz.  A tu w międzyczasie na pobliskiej mleczarni, dosłownie vis a vis, rozpoczęła się „akcja amoniak” i waliło po oczach, nosie, że za bardzo nie wiedziałam za co najpierw przepraszać  😳 Za to nie było czuć świeżej kupy, którą zrobił piesek wyprowadzany przez pana na skraju cmentarza.

Pierwsze pytanie Adriana: A gdzie drogowskaz, tabliczka informacyjna przy głównej drodze? Mówię: spoko, spoko, jest tablica. A w duchu se myślę: panie Boże, dobrze, że ten pitek tu przybito pół roku temu (oczywiście nie z inicjatywy raciborzan, a osób kompletnie z tym miastem nie związanych). Dumna jak paw prowadzę pod bycze drzewo, na którym wysoko nad głowami wisi tabliczka, a raczej tabliczunieczka.

Raciborz 20.01.2015 (169)

Tłumaczę jej treść na angielski. Adrian: Taka mała? Kto to ujrzy tak wysoko? Dobrze, że mała, i dobrze, że wysoko, bo nikt nie ujrzy. Why Malgoziata? W duchu ja: Chopie, co why, co why? To jest polski kraj, więc nie pytaj why. Tłumaczę po angielsku, że i dla tabliczki lepiej, i dla miejsca bezpieczniej, bo nikt nie zniszczy, i za szybko nie zaciaprze, może z parę miesięcy jeszcze powisi. W międzyczasie trwa cyrk nagraniowy, czyli trzy razy podchodzimy do tabliczki i na nowo lecimy z tym samym tekstem, bo coś się z dźwiękiem działo, poza tym mini mikrofonik nie lubi mojego szalika i spada. A to w końcu radio, w dodatku BBC i głos tu najważniejszy. Adrian opowiada do ciciatego mikrofonu co widzi, dźwiękowiec co jakiś czas specjalne szura nogami, by było słychać kroki, idziemy pod górę. Adrian: where are graves (gdzie są groby)? W duchu ja: No chopie, groby są, ale nagrobków ni ma. Tłumaczę na angielski co się tu stało już za komuny, że zniszczono, że zabrano że… użyto choćby przy budowie basenu 😯  Why Malgoziata?!? W duchu ja: Chopie, co why, co why? To jest polski kraj, więc nie pytaj why. Po angielsku mówię, że mi wstyd i I am sorry jako Polka. W duchu ja: A co ja k… jestem temu winna? Ja miałam wtedy 10 lat. A mieszkam w Rybniku!

Idziemy pod górkę główną aleją. Najgorsze syfy i szoki przed nami.

Raciborz 20.01.2015 (159)

Adrian, jako emocjonalnie związany narrator, opowiada do mikrofonu co widzi. Buduje dramaturgię reportażu. Członkowie ekipy radia to Marta, po matce Polka, ale już urodzona w Anglii, główny pan dźwiękowiec – też młody Polak, ale sądząc po akcencie urodzony u nas 😉  i producent, czy też edytor (nie do końca skumałam, ale chyba ten od najistotniejszych decyzji) mało mówiący, nagrywający kamerą, ale czysto angielski. A… i Adrian, jakby gwiazda tego przedsięwzięcia. Traktują go z szacunkiem. Udają przejętych, a może są, stanem cmentarza.  A Adrian… faktycznie gwiazda radiowa 😉 Ma piękny British English. W duchu ja: jak był skonstruowany „future perfect in the past”?

Raciborz 20.01.2015 (177)

Zapowiadam najgorsze miejsce. Adrian do ciciatego: Malgoziata takes us to the worst place. W duchu ja: Chopie, najgorsze to tam gdzie kości, ale tam Was nie zaprowadzę, choć one tylko świńskie, a nie ludzkie. No way! Tego nie wolno mi pokazać!

Raciborz 20.01.2015 (130)

Przedzieramy się przez krzaczory do legowiska, które jest full of empty bottles. Ciciaty mikrofon łyka te słowa i kiedyś jakiś podłączony do niego aparat wypluje je w eter. Adrian opowiada co widzi, reszta ekipy cisza. Nikt nie zwraca uwagi, że tam też są piękne miejsca.

Raciborz 20.01.2015 (59)

Ciciaty i kamera słyszą i widzą tylko „bottles”.

Raciborz 20.01.2015 (27)

Adrian: Malgoziata, a gdzie mógł stać grób mojej prababci, którego zdjęcie widziałem dziś w muzeum? Tu pokrótce wyjaśnię, iż zachowały się zdjęcia cmentarza zrobione bodajże w latach 60-tych, na których widać niesamowite, bogate żydowskie nagrobki. Zdjęcia są przechowywane w tamtejszym muzeum. Szczątki prababci na pewno tu spoczywają, ale gdzie? Somewhere here. There. Or over there…

Ciągnę ich dalej w chaszcze. Muszę pokazać, że choć to tak wygląda, to jednak ktoś tu czasem przychodzi i pamięta. Idziemy do jednego z dwóch miejsc, gdzie widać ślady cmentarza żydowskiego, czyli kawałki macew z hebrajskimi inskrypcjami oraz stoją wypalone znicze. Wiem, kto je tu zaświecił. Nie Ślązak, nie Żyd – dla lokalsów wstyd.

Raciborz 20.01.2015 (179)

Adrian przyciszonym głosem opowiada co widzi. Ciciaty prawie opiera się o fragment macewy jakby chciał wychwycić dźwięk kamienia. W duchu ja: trochę się robi z tego komedia, ale może tak się robi reportaże radiowe.

Schodzimy w dół; po drodze ja: please be carefull , there is broken glass everywhere. Jakieś ciule*** tu wywaliły stare okna i można się tu nieźle pokaleczyć. „Ciuli” nie tłumaczę.

Raciborz 20.01.2015 (29)

Adrian mówi do ciaciatego, że chciał położyć na grobie prababci kamyk, bo to taki żydowski zwyczaj, ale nie wie gdzie, gdyż nie ma nagrobka, nie ma macewy. W duchu ja: jak macie dzieci, to Wami wstrząśnie zaraz. Dochodzimy do grobu. Tak, do wyraźnego grobu, bo zachowało się jego obramowanie. Tu musiała być kwatera dzieci. Obok leży resztka łóżka ze sprężynami, te szyby, kable, flaszki. MASAKRA! Nikt już nie pyta why.

Raciborz 20.01.2015 (186)

Opanowanie radiowców ulatuje na moment. Ale już po minucie kamera kręci, a ciaciaty ponownie wciąga słowa prezentera: Widzimy grób dziecka… obok śmieci… jakieś stare meble, sam mam dzieci i to miejsce robi na mnie niesamowite wrażenie. Symbolicznie kładę tu kamyk… Nie chwalącym się będąc, cichuśko powiem (ale nie do ciciatego, a tu na Szufladzie), że to sem ja wymyśliła im tą scenę i kamyczek w kieszonce trzymałam właśnie dla tego dzieciątka od początku. Spod mojej chwałowickiej hałdy go zabrałam. A why? Bo Polska to niesamowity kraj.

Raciborz 20.01.2015 (185)

Została nam jeszcze jedna reszteczka do zobaczenia, po 2 godzinach patrzenia na syfy potrzebny był pozytywny akord końcowy. Takie perełki, jak ten tyci fragment macewy są jak tratwa na oceanie, gdyż ratują nasze skołatane myśli. To ślady, dla których warto odwiedzać cmentarze żydowskie.

Raciborz 20.01.2015 (15)

Ciciaty już ostatnim tchnieniem notuje w sobie słowa Adriana, ekipa musi się spieszyć, czekają historycy raciborscy, którzy może mają jakieś informacje o rodzinie Goldbergów. W duchu ja: a może by ci historycy/nauczyciele się zebrali w kupie i jak mają ważne doktoraty, to zapewne i charyzmę. Może więc by wzniecili jakiś Ratibor movement  i choć ciut posprzątali te syfy, co?

Thank you Malgoziata very much. I still don’t understand why…We will be in touch.

Raciborz 20.01.2015 (167)

Amoniak w lufcie dławi, więc trzeba uciekać. See ya!

Kilka dni temu Marta posłała mi link do audycji, której zręby powstały wtedy w Polsce. Można ją odsłuchać jeszcze przez kilkanaście dni. Gdyby ktoś chciał, to proszę ➡  MY FAMILY STORY. Osobom znającym angielski wyjaśniam, iż z emocji pomyliłam się przy podawaniu lat i ostateczną dewastację umieściłam w 50-tych, a były to 70-te. Ale nie codziennie gadam po angielsku do mikrofonu i w dodatku dla radia BBC. Dla wymowy reportażu, szczególnie w Wielkiej Brytanii, to nie ma znaczenia. Dla mnie tak.

Tłumaczenia dla nie Ślązaków:   * konsek: kawałek ; ** gańba: wstyd; *** a ciul to ciul.

Tagi: , , , , ,

Opublikowano 13 lutego 2015 przez Małgorzata Płoszaj in category "Judaika", "Turystyka i krajoznawstwo