17 lutego 2014

Dzień Kota

Kończy się dzień najpopularniejszego zwierzęcia świata, czyli Kota. Nasze kocie dziewczyny już śpią przytulone do kaloryferów chyba nawet nie wiedząc, że dziś miały swój day. Wprawdzie jakiś narzeczony na pewno pod drzwiami był, bo daje się to wyczuć do teraz, ale wątpię czy przyskoczył z życzeniami  😀

Masza jest z nami od 2000 roku. To królowa, a nie od dziś wiadomo, że królowa jest jedna. Pokusiałabym się nawet o to, by Maszę carycą nazwać i to nie z powodu imienia. Ona rządzi i to rządzi przy pomocy terroru. Czasem jeszcze poluje i śpi. Generalnie jednak panuje i to nad większością członków stada (ludzko-kocio-psiego).

koty (8)

koty (1)

 

Mrużka jest z nami od 2005 roku, kiedy to adoptowaliśmy ją od Fundacji Felis z Lublina. Mała, kompletna dziczka, ze skazami na psychice trafiła do naszego domu dokładnie w dniu wyborów prezydenckich. Do dziś została lekko wycofana, tchórzliwa, ustępująca i terroryzująca jedynie mnie, szczególnie w łóżku.  Poluje tylko na ptaki z żółtym elementem kolorystycznym. Ja jestem jej miłością, a ona moją.

koty (2)

 

koty (6)

 

Przez wiele lat był z nami Maruda, syn Maszy. Piękny tygrysi kocur. Niestety we wrześniu 2012 roku odszedł za Tęczowy Most nad hałdą. Bardzo go kochaliśmy. Maruda był wyśmienitym polowaczem, śpiochem i żarłokiem. Seksu z pewnych względów nie uprawiał  😉 Nawet gdy już był bardzo chory, to potrafił jeszcze przytachać na pierwsze piętro wielkiego szczura – a wspinał się po rdeście pnącym się na naszym domu.

koty (4)

 

koty (3)

 

Mieszkał też z nami, choć krótko (bo zabił go swoją niedouczonością jeden vet) brat Marudy, a syn Maszy, czyli Muniek. Inne dzieci Maszy znalazły dobre domki. Była z nami przez kilka lat,  najcudniej mrucząca, Mrunia – cmentrana znajda. Niestety, zabił ją kierowca-morderca. Kochała spanie na ekranie komputera, gdy one nie były jeszcze takie płaskie i siusiała na łóżko Mira, który nie był jej wielbicielem.

Ostatnią wielką miłością rodziny był Mundi, zwany Mundkiem. Mundi był małym obrzydliwym zapchlonym, brudnym Szpetkiem, gdy mi przyniesiono. Miał ze 2 tygodnie i był bez jednej nóżki. Prawdopodobnie był kotkiem wykluczonym ze stada przez swoją matkę z uwagi na ułomność. Metalowym cyckiem strzykawkowym wykarmiłam, odpchliłam, wyleczyłam, wszystkiego nauczyłam i na koniec wyadoptowałam do najcudniejszego domu , jaki sobie kot może wymarzyć. We „Wowrowym” ciepełku bełkowskim ma się jak car, choć był tylko przybranym krewnym Maszy  :mrgreen:

Obecnie jest większy niż największy z wielkich kotów w Bełku. U nas był zadziornym okruszkiem, który mimo swego inwalidztwa gonił, wówczas jeszcze trzech, naszych rezydentów.

koty (5)

 

koty (7)

No i był jeszcze dawno kiedyś Murek,  potem był dochodzący do naszych dziewczyn Margines, a ostatnio na dachu garażu warował Macho.

A tak w ogóle, to chciałam napisać o jeszcze jednym Kocie, który kilka dni temu nagle odszedł za Tęczowy Most. To był ludź, choć o tak pięknym nazwisku. Ludź,  który też kochał koty, bo w końcu byli jedną rodziną. Ludź, który ratował ludzi, ratował koty, ratował skrawki macew, ratował co i kogo trzeba było. Jego nagłe odejście wstrząsnęło nie tylko mną. Był naszym forumowym kolegą, cudnym ciepłym, uczynnym, niezwykle mądrym człowiekiem.  Do zoba Conan po drugiej stronie mostu!

 

Tagi:

Opublikowano 17 lutego 2014 przez Małgorzata Płoszaj in category "Różniste

1 COMMENTS :

Komentarze zamknięto.