27 grudnia 2021

Stary Rok z Nowym pucharem się trąca

Na koniec Starego Roku będzie dużo staroci. Zresztą tak jak zwykle 😉 Z jaką nadzieją wchodzono w rok 1939? Wierszyk z gazety „7 groszy” jest odpowiedzią:
Stary Rok z Nowym pucharem się trąca,
A ten ma oręż, i tamten jest zbrojny,
Starego chyba nie ma co żałować,
Bo w nim o nie mało nie doszło do wojny.
Czy Nowy będzie pod tym względem lepszy?
Co nam uwarzą dyplomatów kuchnie?…
Myślimy, mówiąc: „Witaj Nowy Roku!” –
„Niechże i w tobie wojna nie wybuchnie!”

A czego życzyli swoim klientom rybniccy Żydzi?
Firma Wohle-Worth prowadzona przez rodzinę Brauer, wchodziła w 1939 r. z dobrym towarem i dostępnymi cenami, radując się prywatnie z powiększenia rodziny, które miało wkrótce nastąpić. Mieszkali i handlowali przy Sobieskiego 11. Max Brauer ze swoją żoną oraz urodzoną w kwietniu 1939 r. maleńką córeczką Ruth, wraz z bratem Lotarem i rodzicami Louisem i Else uciekali wnet przed hitlerowcami na wschód. Wojny nie przeżyli Lotar oraz stary dziadek Louis Brauer.

Eryk Priester prowadzący, wraz ze swoją mamą Olgą, interes po dziadku po kądzieli – Noah Leschczinerze, dał takie ogłoszenie życząc wszystkim swoim przyjaciołom, znajomym i klientom szczęścia w Nowym Roku. Miał sklep przy Sobieskiego 2. Dziś to restauracja „Tu i Teraz” przy Rynku.

Sam, te chwile szczęścia zdołał jeszcze złapać na letnich wakacjach w Krynicy właśnie z matką. Wiosną 1940 r. wywieziono go do getta w Trzebini. Zdołał przetrwać ukrywany przez Polaków, wspomaganych przez nieżydowską pierwszą żonę Eryka. Jego mama Olga niestety została zamordowana. Zresztą tak jak i jedna z sióstr Herta. Dziadek Noah zdążył (jak to brzmi!) umrzeć śmiercią naturalną na początku 1940 r. w Rybniku.

Prosit Neujahr! Od Josefa Kaisera i familii. Mieli sklep tam gdzie dziś możecie kupić gryfne geszynki – też przy Sobieskiego.

Z siedmioosobowej rodziny cudem przeżyły pobyty w gettach i obozach dwie Kaiserówny Erna i Else. Josef, jego żona Flora, trzecia córka Greta, oraz dwaj synowie Hans i Kurt zostali zamordowani w różnych obozach koncentracyjnych.

Firma Aronadych również nie zapomniała o swojej klienteli na przełomie 1938/1939. Tradycja zobowiązywała do opublikowania ogłoszenia z życzeniami. Przed Nowym Rokiem na pewno w ich sklepie – na roku Rynku i Zamkowej (obecnie kawiarnia Lilly) rybniczanie kupowali na potęgę frykasy na zabawy sylwestrowe. 

Współwłaściciel firmy, jak widać ze zdjęcia – miłośnik zwierząt, ➡ Fritz Aronade, został zamordowany 4 września 1939 w Woszczycach. Jego żonę ➡ Hertę z rodu Priesterów oraz córeczkę Werę zadenuncjowali jacyś rybniczanie. Zamordowano je w okolicach 1941 lub 1942 roku. Drugi z współwłaścicieli, ojciec Fritza – Alfred Aronade, zginął prawdopodobnie w Kazachstanie. Losy młodszego brata nie są znane.

By nie kończyć tak bardzo smutno, przedstawię jeszcze ogłoszenie naszego przedwojennego potentata na rynku produktów żelaznych i budowalnych.

Józef Manneberg, bo o nim mowa, życząc szanownym odbiorcom i znajomym wesołego Nowego Roku już miał wszystko w głowie poukładane. Do roli uchodźcy z Polski, jako polski obywatel, choć z niemieckim pochodzeniem, szykował się od prawie dwóch lat, przewidując w swoim analitycznym umyśle co się może wydarzyć. Stary Rok z Nowym pucharem się trąca, A ten ma oręż, i tamten jest zbrojny. Nie wierzył ani armii, ani politykom, ani polskiej propagandzie, a jedynie swojemu rozsądkowi i intuicji. Rodziny starszego syna i córki już wyprawił do Palestyny. Gdy o północy trącał się z żoną i najmłodszym Hansem kieliszkiem szampana, to wiedział, że trzeba będzie przeboleć i to ukochane miasto, i znajomych, i straty finansowe, i ten dorobek, bo życie jest najważniejsze. Życzyli sobie, by się im udało to, co Józef tak skrupulatnie zaplanował. Swoje 65 urodziny, 1 maja 1939 jeszcze obchodził nad, prawie już nie swoimi sklepami, przy Sobieskiego 15. Pełen obaw żegnał wtedy też syna Hansa, który ostatni raz szedł przez Rynek w stronę stacji kolejowej, która była początkiem jego tułaczki/ucieczki. Gdy 22 maja do Rybnika dotarł telegram, że Hanik, bo tak go zwano, dotarł do Tel Awiwu, Józef częściowo odetchnął z ulgą. Wszystkie dzieci były bezpieczne. Od tego momentu działał jak dobrze nasmarowana maszyna i gdzie trzeba było „smarował” kasą, by żaden trybik nie wyskoczył. 6 czerwca odbiór paszportów w Warszawie, 9 czerwca odbiór wiz w Warszawie, powrót do Rybnika przez Kraków, 14 czerwca przekroczenie granicy polsko-rumuńskiej, następnego dnia port w Konstancy i wypływanie do Istambułu, dalej do Aleksandrii, a stamtąd do Hajfy. 20 czerwca brytyjski urzędnik imigracyjny w Tel Awiwie, do paszportów obojga Mannebergów seniorów, wbił pieczątki uprawniające do pobytu w Palestynie przez 3 miesiące. Spełniło się życzenie sylwestrowe składane jeszcze w Rybniku. Na obcej ziemi, która przygarnęła całą rodzinę z Rybnika doczekał wnuków i złotego wesela.

Bądźmy w tym 2022 roku jak Josef mądrzy, rozsądni, przewidujący i kochający swoją rodzinę. Oby nam się udało doczekać złotych, a nawet diamentowych godów. 

(Wszystkie ogłoszenia noworoczne pochodzą z Katholische Volks-Zeitung Arthura Trukhardta z końca 1938 i początku 1939, zdjęcia zaś z archiwów domowych wspomnianych rodzin).

 

Kategoria: Judaika | Możliwość komentowania Stary Rok z Nowym pucharem się trąca została wyłączona
7 października 2016

Priesterowie – rybniczanie w Australii

Tym razem nie będzie smutnego zakończenia, choć jak zwykle o rybnickich Żydach.

Pod koniec sierpnia, mój niesamowity kolega „po fachu”, czyli Sławek Pastuszka z Pszczyny, zaplimplał do mnie późnym wieczorem: Małgosiu, mam prośbę. Czy możesz wyszukać mi coś na temat rodziny: Salo Priester [ur. 5 listopada 1877 w Rybniku]; rodzice: kupiec Adolf Priester i Pauline z domu Freund (oboje z Rybnika). W 1905 mieszkał w Smolnej, obecnie dzielnicy Rybnika, gdzie był karczmarzem. Żona: Martha z domu Guttmann [ur. 13 czerwca 1885 w Radostowicach]. Będę Ci serdecznie wdzięczny za pomoc.

i-hellmanns-majonez-babuni-650mlCo może zrobić Małgosia przy takiej prośbie? Lap na kolana, brele na oczy, kanapka ociekająca Hellmann’sem szybko w dziób, obaniałe nogi na pufa i w te pędy przeszukiwanie folderu z Priesterami. Salo mój, czyli z Rybnika, żona od Sławka, czyli spod Pszczyny. Śląskie małżeństwo zawarte przed rabinem w mieście Pless. Błyskawiczny przelot po Priesterach. Sławku, mam dwóch Priesterów o imieniu Salo. Fejs przesyła Sławkowi pliki. Jakiś Salo, w 1907 r. uczestniczył w kongresie syjonistycznym. Jeden Salo był wykazywany jeszcze w wykazach podatkowych Rybnika w latach 20-tych. Potem z powodu jego śmierci gmina przeprowadza wybory uzupełniające w swoich władzach. To chyba nie ten, którego szukamy. salo-priesterMam jeszcze coś. A takie tam sobie kiedyś screeny porobiłam z dokumentów, które są na Centralnej Bibliotece Judaistycznej. To dokumenty z Gliwic, coś a la karty adresowe. Sławku patrz! No ożesz Ty! Mamy go! Salo Priester geboren in Rybnik. Data urodzenia pasuje. Kaufmann. Może to ten syjonista, kto wie. Adresy, pod którymi mieszkał i na końcu dopisek: Australia??? Ja pierdziuuuuu! Ołówkiem dopisana data 6.6.39 i Australia! Salo mieszkał w Gliwicach od 1922 do 1939, no i ani chybi udało mu się wyemigrować do Australii. Za chwilę mamy jeszcze syna Salo – Kurta.

Taki sam dokument, tylko Australia z datą wcześniejszą, bowiem 25.10.1938. Już sobie w głowie dopisuję całą historię. kurt-priesterKurt ściągnął tatę na drugą półkulę. Z podniecenia aż kolejny kęs kanapki z majonezem robi ciult na klawiaturę 😉 I herbata wystygła. Nawet nie drażni mnie przelot Płoszaja po wszystkich możliwych kanałach tv.

Lecę dalej z przeszukiwaniem Internetu i własnych zasobów laptopowych. Prawie równocześnie ze Sławkiem znajdujemy informację o śmierci Salo Priestera. Zmarł w Australii 25.04.1943 r. Pochowany został na cmentarzu w Melbourne.

Analiza znalezionej w sieci klepsydry podsuwa kolejnych członków rodziny, którzy jak widać umknęli Hitlerowi. Żona (ta z Pszczyny), pochodząca z Berlina synowa Ilse i córka Lotte z mężem Erichem Manneberg (z Mannebergów wodzisławskich – sprawdziłam).

salo-smierc-aufbau-1943

No i syn Kurt, którego namierzam na statku Strathnaver. Gliwice, gdzie mieszkał przy Schroterstrasse 9 (obecnie Ziemowita), pożegnał pod koniec października 1938 r., czyli jeszcze przed Nocą Kryształową, a na australijski ląd zszedł wraz z żoną 5 grudnia 1938 r. Sam sobie zapłacił za podróż do wolności.

strathnaver_ship

Chyba na gwałt przed opuszczeniem Trzeciej Rzeszy się zaręczał i brał ślub. W Jüdisches Gemeindeblatt für Oberschlesien (Gleiwitz 1938-1939) można odnaleźć notki na temat zaręczyn (wrzesień)…

zareczyny-kurta-i-ilse-wrzesien-1938

ślubu (październik)…

slub-kurt-in-ilse

podziękowań…

kurt-i-ilse

… no i zdawkową informację o wyjeździe do Australii. Szczęściarzy opuszczających wówczas Gliwice było kilku.

info-o-emigracji-pazdziernik-1938

Kurt po przybyciu do, jakże obcego dla niemieckiego Żyda, kraju na pewno zrobił wszystko co mógł, by ściągnąć ojca oraz matkę i siostrę z mężem. Na szczęście udało się. Salo i Martha Priesterowie, jak podają dokładne niemieckie zapiski, opuścili miasto Gleiwitz 6 czerwca 1939 r. i do Australii dotarli na statku Strathallan 17 lipca. Tym razem za pieniądze rządowe – sądzę, że chodzi o rząd Australii. Zakładam, że córka Salo, a zarazem siostra Kurta – Lotte Manneberg z mężem, też w ten sposób dotarła na drugi kraniec świata. Jakaś książka o skomplikowanym niemieckim tytule pokazuje Salo i Marthę (której już wówczas dodano imię Sara) oraz ich córkę z zięciem na listach emigracyjnych o bliskich numerach. Myślę, że płynęli razem. Kupa szmalu na to poszła.

Troje urodzonych w Rybniku Żydów: tata Salo (ur. 5.11.1877), jego córka Charlotte (ur. 12.07.1906) i syn Kurt (7.06.1911) zostali Australijczykami, choć Salo na niezbyt długo z racji wieku, w którym dotarł do ziemi, która dała mu schronienie za życia i po śmierci.

law-notices

Jego siostra Elfryda, również z urodzenia rybniczanka, z zamieszkania gliwiczanka, niestety zginęła w Auschwitz.

Gdzieś mi mignęło przed oczami, iż do początku lat 40-tych do Australii dotarło około 8000 niemieckich uchodźców żydowskich. Wiem na 100%, że Priesterowie nie byli jedynymi rybniczanami w tej grupie.

akt-urodzenia-kurta

Jak więc widzicie wreszcie wyskoczyła z Szuflady szczęśliwa historia o rybnickich Żydach. Kurt zmarł w 1993, pochowany został na cmentarzu w Melbourne.

Żył 82 lata, z czego 55 z dala od Europy, miasta swoich narodzin czyli Rybnika i miasta swej młodości, czyli Gliwic. Doczekał syna, 3 wnuków.

Ciekawi mnie, czy był po wojnie w Gliwicach.

(Z lewej akt urodzenia Kurta Priestera, poniżej płyta nagrobna na cmentarzu)

grob-kurta

Powinnam jeszcze dodać, że znalazłam informację o tym, iż służył w wojsku australijskim od 16 marca 1942 roku w stopniu szeregowego. Reszta, czyli okoliczności uratowania się całej rodziny pozostają tajemnicą. Znalazłam namiary na potomków Kurta, ale nie będę do nich pisać, bo nie chcę się narzucać :-). Może sami kiedyś natrafią na ten wpis.

Aaaa, jeszcze jedno przed snem. Salo Priester Australijczyk był bratem Huldy, która wyszła za Maxa Weisslera z Mikołowa, o czym pisałam przy okazji wizyty chasydzkiego małżeństwa na mikołowskim kirkucie. Tak to się plecie na tym żydowskim Śląsku 😉

Zdjęcia grobu Kurta Priestera pochodzi z:

https://billiongraves.com/grave/Kurt-Priester/18059681#/

Karty adresowe pochodzą z:

http://cbj.jhi.pl/?q=Priester

Fota statku wzięta z Wikipedii, zaś wycinki z Jüdisches Gemeindeblatt für Oberschlesien (Gleiwitz 1938-1939) można odnaleźć tu:

https://archive.org/stream/juedischesgemeinreel01#page/n45/mode/2up/search/Priester

A kamienica, w której mieszkali Priesterowie przed emigracją wygląda dziś niesamowicie. Na razie jedynie zdjęcie z Google View, ale mam zamiar kiedyś osobiście dotknąć tych drzwi.

ziemowita-9

 

Kategoria: Judaika, Rybnik | Możliwość komentowania Priesterowie – rybniczanie w Australii została wyłączona