Piękni i młodzi – post scriptum
Opisywanie losów 12 nastolatków, sfotografowanych 100 lat temu w Rybniku, skończyłam pod koniec ubiegłego roku. Gdy dwa lata temu rozpoczynałam tą historię z ➡ „Pięknymi i młodymi” nie przypuszczałam, że zwykłe bajdurzenie w Internecie doprowadzi do tylu wzruszeń, odkryć i spotkań. Tak, tak – spotkań mimo panującej pandemii.
Przypomnę, iż fotografię przedstawiającą szczęśliwych przyjaciół dostałam od Miriam Glucksmann, której ➡ tata to zdjęcie zabrał ze sobą wyjeżdżając w 1933 r. z Niemiec do Anglii. Dzięki temu, że jego ➡ siostra, a zarazem ciocia Miriam opisała na odwrocie uczestników tego spotkania, udało mi się w miarę dobrze ustalić losy tych młodych ludzi. Uznałam, że powinnam o nich napisać i opowiedzieć światu o każdej postaci. Szyłam te opowieści z różnych skrawków informacji. Na ogół były z dziurami, z których niektóre być może kiedyś się uda zacerować. Raz wychodziło lepiej, raz gorzej. Robiłam to w sumie bardziej dla siebie niż dla innych. Tak to pomalutku leciało aż do momentu, gdy napisał do mnie z Izraela potomek familii, z której wywodziło się pięć osób stojących na tym zdjęciu.
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/1.jpg?resize=702%2C523&ssl=1)
Hello Malgosia, For about a week now, since a relative sent me an obituary notice from 1927, and I started reading your drawers (thanks to translation possibility) I feel very lucky. Since my father died when I was young, I did not know much about the family even not the connections to our relatives whom I knew. Now, thanks to you, a photo that was taken almost a hundred years ago, brings my family alive and things start to be clear, though I have some questions.
I się zaczęło. Od października 2020 r. wszystko nabrało ogromnego tempa i doprowadziło do niewiarygodnych emocji, nie tylko z mojej strony, na przełomie stycznia i lutego. Doron z rodziny Priesterów nie był pierwszym, który znalazł w mojej Szufladzie informacje o swoich krewnych. Ale był, jak na razie, tym jedynym który uznał, że trzeba te wiadomości wykorzystać by odszukać w świecie wszystkich, którzy mogliby być zainteresowani tą historią. Zaczęłam tworzyć skomplikowane drzewo genealogiczne Priesterów i razem z Doronem przekopywaliśmy się przez Internet szukając potomków, zmarłego w Rybniku w 1865 r., Salomona Priestera i jego żony Rosalie. Salomon miał sporą gromadkę dzieci, więc pęczniały mi foldery w laptopie, który dyszał jak stary parowóz.
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/drzewo-genealogiczne.jpg?resize=321%2C696&ssl=1)
Wspólnie odkrywaliśmy historię górnośląskiego rodu, który związany był z kilkoma miastami w naszym regionie, o czym już tu pisałam przy okazji zakładania pancerza obronnego na ➡ koronę. Doron wydobywał z pamięci jakieś fragmenty opowieści rodzinnych o kimś tam w Szwajcarii, o dalekich krewnych, których nie znał w Kanadzie, czy Australii.
Zbliżał się koniec listopada, a przede mną było zadanie opisania ostatniego z „Młodych”, czyli ➡ Ernsta Gallusa. Wiele o nim wiedziałam, sporo mi pomogli czescy sąsiedzi z forum Petrkovic, a Doron zaczął uparcie szukać bezpośrednich potomków Gallusów, którzy poprzez matkę – Elly Priester byli z nim powiązani. Oczywiście te poszukiwania były internetowe, czego nie muszę wam chyba tłumaczyć 🙂 Tropy prowadziły od Dominikany, przez Hiszpanię do Szwajcarii. Byłam już blisko publikowania historii Ernsta, gdy Doron napisał: „Wczoraj, moja kuzynka z Brazylii, znalazła i przesłała mi e-maila Irene – bratanicy Ernsta Gallusa. Napisałem do niej kilka minut temu. Nie wiem, kiedy chcesz publikować post o nim, ale jeśli możesz to trochę to opóźnij. Może będzie zainteresowana i prześle nam jakieś zdjęcia”. To się wstrzymałam. Wiadomo. 100 lat zdjęcie czekało, to te kilka dni nie robi różnicy. Wnet dostałam do wiadomości odpowiedź Irene ze Szwajcarii: „WOW!!! I am amazed!”. Bardziej „amazed” byłam ja, gdy dostałam moich nastolatków opisanych „Thea’s Geburstag 1921”. W szwajcarskiej szufladzie od lat leżało to samo zdjęcie. Wreszcie znałam dokładną datę zdjęcia, gdyż Thea urodziła się we wrześniu.
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/2.jpg?resize=644%2C358&ssl=1)
Do wymian e-mailowych dołączali kolejni zainteresowani z całego świata. Już wówczas wiedziałam, że pod koniec stycznia będę o „Pięknych i młodych” opowiadać w sieci w ramach cyklu spotkań zatytułowanego „Mistrz i Małgorzata od kuchni”. Dalecy krewni moich młodych, a było ich coraz więcej, oczywiście zostali o tym powiadomieni. Rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie bezpośrednich potomków Thei Priester – tej, która na zdjęciu była najważniejsza, bo to z okazji jej Geburstagu zebrało się to grono przyjaciół. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Mycie okien, narady nad lockdownową Wigilią, odwodzenie własnych starszych od wspólnego świętowania, kupowanie prezentów w sieci. Pandemia była wtedy jakby poza mną. Żyłam w Internecie i w przeszłości jednego, w sumie mi obcego, choć bliskiego, rodu. Nałożyło się na to jeszcze jedno inne ważne wydarzenie, jakim było przedstawienie online spektaklu o moich (choć też nie z mojej rodziny) siostrzyczkach ➡ Geni i Stefci. Gdyby nie to małe cholerstwo, które zabija tak ogromną ilość ludzi na świecie, to raczej dzieci oraz wnuki, ocalałej z Holokaustu Geni Ryby z Rybnika, nie miałyby okazji zobaczyć na swoich komputerach teatru SAFO na scenie. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że to się udało. Co chwilę beczałam w tym grudniu z radości.
Dzień przed Wigilią nagle zadzwonił domofon. Dzień dobry, przesyłka. W myślach przeleciałam wsio co kupowałam i raczej niczego już się nie spodziewałam. Maska, buty, kurtka i szybko przed furtkę. A tam pan z ogromnym bukietem kwiatów z rybnickiej kwiaciarni. Nie pomylił pan adresów? Nie mam urodzin. Tam jest bilecik, który wszystko wyjaśnia, odparł pan. Pędem na górę, okulary na nos i aż sobie siadłam z wrażenia. Obok choinki w Wigilię stanął wazon z różami zamówionymi w Izraelu w kwiaciarni na rybnickim Rynku.
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/kwiaty-od-Dorona.jpg?resize=1024%2C576&ssl=1)
Już wtedy wiedziałam, że grób Isidora – pradziadka całej tej Priesterowej rodziny, przetrwał w Gogolinie. Doron prosił o zachowanie tej rewelacji, gdyż miał swój własny sekretny pomysł. Tworzyłam swój wykład wkładając w niego tyle serca ile się dało. Wiedziałam, że opowieść, którą miałam snuć 28 stycznia dla słuchaczy Domu Pamięci Żydów Górnośląskich będzie w języku polskim i gdy do tego Zooma dołączą wszyscy odnalezieni krewni tych młodych, to niczego nie zrozumieją. A niech tam! Jaki mam ten angielski, taki mam. Oni to muszą usłyszeć w międzynarodowym języku. Ustaliłam datę meetingu na 24 stycznia. Prywatne spotkanie w sieci. Cały styczeń Doron robił wszystko, by namierzyć wnuki ➡ Thei w Kanadzie. Kilka dni przed godziną zero, na bezczelnego, napisał nawet do policji w Ontario, by pomogli w odnalezieniu dalekich kuzynów, z którymi nigdy nie miał kontaktu. Nie zapominajcie, że on w Izraelu, ja w Polsce, a poszukiwani byli z Kanady. Nazwiska się zmieniają przez zamążpójścia, wszędzie obowiązują przepisy dotyczące danych osobowych i na to wszystko dookoła ogólnoświatowa pandemia. Trzy dni przed planowanym angielskim Zoomem przyszedł e-mail: „Karen Grauer answered me!
No ja pierdzielę! Mój gmail się gotował od ilości otrzymywanych i wysyłanych e-maili. Okazało się, że żyje synowa Thei. W tamtych dniach wolałam się nie malować, bo co chwilę mi się oczy moczyły. Zrobiliśmy krótki Zoom-meeting w przeddzień właściwego spotkania. Czacha dymiła!
24 stycznia rano wstałam cała przejęta, pół nocy nie spałam, ćwicząc w duchu prezentację po angielsku. Pojechałam przed południem do miasta, by sfotografować kamienicę, na tyłach której zrobiono ową fotografię. Stałam tak sobie na pustym Placu Wolności i myślałam, że może kiedyś ktoś z tych, których mam dziś poznać tu dotrze, gdy świat się ogarnie.
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/Rybnik-Plac-Wolnosci-kamienica-Priesterow.jpg?resize=1024%2C472&ssl=1)
Wieczorem w mojej kuchni spotkali się potomkowie i powinowaci rodzin Priester, Aronade, Grauer, Glucksmann, Gallus, ➡ Silbiger, ➡ Apt oraz Młynarski. Wszyscy w jakiś tam sposób byli związani z tymi nastolatkami, którzy we wrześniu 1921 roku spotkali się w Rybniku na urodzinach ➡ Thei Priester (Grauer) i wszyscy powiązani z Rybnikiem. Niektórzy bardzo bezpośrednio – jak kanadyjskie wnuki i synowa Thei, czy Miriam, która jest córką Alfreda z fotografii, a niektórzy bardziej pokrętnie jak np. Susan z USA, która powiedzmy, że reprezentowała ➡ Lotte Priester, bowiem brat jej dziadka był mężem Lotte. Prawie 30 osób, z niemalże wszystkich kontynentów wysłuchało mojej opowieści o Rybniku, o Górnym Śląsku 100 lat temu, a przede wszystkim o losach tych młodych ludzi. Większość z nich o sobie przedtem nie wiedziała, ani nigdy się nie spotkała. Nie potrafię opisać tych emocji, wypowiadanych słów i tej radości. Wtedy, jedyną osobą, która nie miała swojej reprezentacji była ➡ Lore Priester, ale jak to mi relacjonował Doron: „I did not give up, yet, finding Lore’s descantances in Uruguay.” Czyli trwały poszukiwania potomków Lory w Urugwaju.
Po spotkaniu dostałam takie ilości starych fotografii, że musiałam zmieniać polską wersję wykładu, który miał mieć miejsce za kilka dni. Miriam sięgnęła do sekretnej koperty 😉
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/zima-w-Rybniku.jpg?resize=486%2C342&ssl=1)
W międzyczasie, w tym styczniu, starałam się dotrzeć do najlepszej specjalistki od gogolińskich Żydów – pani Reginy Kalli-Szulc. To było chyba trudniejsze niż odnalezienie wnuków Lory. Gdyby nie Facebookowy profil pasjonatów Gogolina, to do teraz bym czekała na odpowiedź z UM.
Dzień przed oficjalnym spotkaniem, organizowanym przez Dom Pamięci, okazało się, że Doron dotarł do wnuczki Lory Priester i że żyje jeszcze córka Lory – Gerda, urodzona przed wojną w Breslau! Takie cuda wtedy miały miejsce. Na polskiego zooma przyszli stali bywalcy Domu, przyszli rybniczanie i nie tylko, ale przede wszystkim przyszli wszyscy krewni z całego świata. Siedzieli półtorej godziny, słuchając opowieści w języku, który dla nich brzmiał, jak dla mnie koreański. W najśmielszych snach bym sobie takiej publiczności nie wymarzyła.
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/5-1.jpg?resize=1024%2C576&ssl=1)
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/zoom-Priester.jpg?resize=1024%2C576&ssl=1)
Przesłane po wszystkim skany zdjęć, które ➡ Thea Grauer (Priester) zabrała ze sobą do Kanady w 1939 r. to był największy dar, jaki mogłam dostać. Pierwszy raz zobaczyłam maleńką Werę, córkę ➡ Herty Thulli Priester i jej męża ➡ Fritza Aronade. Obie żyły jeszcze w 1941, o czym świadczy podpis w albumie! Wszyscy troje zostali zamordowani.
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/Thulla-i-jej-corka-Wera-rotated.jpeg?resize=480%2C640&ssl=1)
Ostatnim niezwykle ważnym akordem tej szalonej zimy było jeszcze jedno spotkanie internetowe. Tym razem z okazji rocznicy śmierci Isidora Priestera urodzonego w Rybniku w 1844 r., a zmarłego na początku lutego 1903 r. w Gogolinie. W końcu udało mi się dotrzeć do pani Reginy z Gogolina, która jest mało zinternetowana, stąd też trudna do zlokalizowania. Z racji tego, że pani Regina to taka sama wariatka jak ja, to choć tylko przez telefon, to czułam jak fluidy porozumienia fruwały między Rybnikiem a Gogolinem. Zostałam zasypana informacjami o pobycie, losach i znaczeniu tej rodziny w Gogolinie. Nie chcę wam teraz gmatwać historii zawiłościami genealogicznymi, ale opowiem jedno. Dla Reginy wyjątkowo ważna była postać lekarza z tej familii, który w pamięci starych mieszkańców tego miasta nadal tkwi. Harry Schein, wnuk Nathana Priestera (kolejnego urodzonego w Rybniku syna Salomona) przewijał się w wielu wywiadach, które przeprowadzała z mieszkańcami autorka książek o gogolińskim cmentarzu oraz Żydach.. No i? No i jego syn też został odnaleziony! Pojawił się na jorcajtowym spotkaniu w lutym. Była też przecudna, wiekowa Gerda. Opowiadała, siedząc w Urugwaju, o mamie Eleonorze (Lorze), o dziadkach z Rybnika, o Wrocławiu, o Jeleniej Górze, w której dorastała do momentu wyjazdu w 1938 r. i o tym jak trudno było niemieckim Żydom zaaklimatyzować się w Ameryce Południowej. Byłam zachwycona jej pamięcią, tym, że przy pomocy córki siedzącej w tym momencie w Hiszpanii ogarnęła całą tą technologię i mogła uczestniczyć wraz z innymi w zjeździe rodziny.
A samo spotkanie rozpoczęło się na lotnisku w Pyrzowicach, byliśmy w Katowicach pod kamienicą, gdzie mieszkali dziadkowie oraz tata Dorona, potem nad obozem Auschwitz-Birkenau, by uczcić tych, którzy zginęli, lecieliśmy nad Pszczyną. Wylądowaliśmy w Rybniku, gdzie poszliśmy na kawę do kawiarenki Secesja przy Sobieskiego (tu Louis Priester – tata Lory, miał sklep), obejrzeliśmy dwa dawne Priesterowe domy, pomachaliśmy z powietrza rybniczanom i zahaczyliśmy na chwilę o Racibórz. Tam z kolei Julius, syn Isidora przez wiele lat prowadził sklep na Rynku. Przez ten trop, w przypływie szaleństwa, kupiłam na Ebayu pocztówkę przedstawiającą właśnie ten budynek. Ostatnim miejscem był Gogolin i cmentarz żydowski. Nad zachowanym grobem Isidora Priestera. Odmówiono Kadisz. Wszystko symbolicznie, internetowo, ale jakże pięknie. Google daje wiele możliwości 😉
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/Macewa-Isidora-Priestera.jpg?resize=726%2C535&ssl=1)
Do teraz, gdy myślę „Priester”, to się uśmiecham. Ogromną moc serdeczności od nich otrzymałam. Gdy to co dookoła minie, to jestem przekonana, że niektórzy krewni „Pięknych i młodych” zawitają na Górny Śląsk. Dlatego trzymajmy kciuki za program szczepień, dostawy szczepionek i za świadomość ludzi. Przedtem jednak zawitam do Gogolina, by osobiście podziękować pani Reginie i by już fizycznie położyć kamyki na grobie Isidora oraz jego matki Rosalie.
See you one day in Poland my friends!
![](https://i0.wp.com/szufladamalgosi.pl/wp-content/uploads/2021/04/piekni-i-mlodzi-kolorowo.jpg?resize=493%2C359&ssl=1)
Mogę się teraz zabierać za historię rybnickiego skandalisty Krakauera, jego kolegę zegarmistrza Waldberga, brata zegarmistrza oraz za Chaima Sandomierskiego z Gliwic, bo kiedyś to obiecałam pani Izie. Już dziś zapraszam do Domu Pamięci 27 maja o godz.18.00. Tym razem będzie o polskich Żydach, którzy u nas mieszkali.