Dawni rybniccy radni
Parę dni temu obchodziliśmy Dzień Samorządu Terytorialnego. Takie ogólne śmoje-boje, bo w naszym kraju lubimy wymyślać święta 😉 By było śmieszniej dzień ten ma patronkę katolicką. A mnie, ten dzień skojarzył się jednoznacznie: do 1918 r. mieliśmy w Rybniku wielu radnych wyznania izraelickiego, o których dziś nie pamiętamy. Pracowali dla miasta za friko, bo kiedyś tak było. Patronki nie potrzebowali Wtedy bycie rajcą nobilitowało. Być może też się kłócili, może też atakowali, kto wie. Znając jednak solidarność żydowską i pracowitość niemiecką, to dla nich – jako niemieckich Żydów, służących swej małej ojczyźnie jakim był Rybnik, najważniejsze było miasto. Przynajmniej tak mi się wydaje i tak se to w głowie poukładałam.
Nasz niemiecki, ale o polskich inklinacjach, kronikarz – Artur Trunkhardt w Dziejach Rybnika podaje takie informacje (znani mi Żydzi podkreśleni):
Najznamienitsi ze znamienitych. Najbogatsi z bogatych. Najbardziej pracowici z pracowitych.
Choćby pierwsi z brzegu – trzech Haasych, czyli Ferdynand, jego syn Julius i wnuk Felix. Niejednokrotnie już tu pisałam co im nasze miasto zawdzięcza. Nie chcąc się powtarzać, zachęcam do sięgnięcia do starszych szufladek.
Kolejni dwaj. Hermann Müller i jego syn Zygfryd – właściciele rybnickiego browaru. Bogacze jak na Rybnik, ale czynnie angażujący się w sprawy miasta.
Kilku Schäfferów też kronikarz wymienił.
Fabian Leuchter, hurtownik, po latach jego syn będzie prowadzić kino.
Noah Leschcziner, kupiec, którego kamienice budzą zachwyt do dziś, też rajcował. Pisałam już o nim ➡ tu
Dalej, Josef Altmann – destylator, właściciel okazałej kamienicy na Rynku. Jego potomkom decyzja o przyznaniu Rybnika Polsce nie przypadła do gustu i wyjechali do Niemiec.
Kolejny ważny radny, zarazem zasłużony pedagog, pracujący z sierotami w żydowskim przytułku – dr Katz. On też opuścił nasze miasto. Jego postać zasługuje na głębsze badania.
Abraham Prager – kupiec, który nie tylko służył miastu radą i działaniami samorządowymi, ale i wykładał swoją własną kasę na wiele przedsięwzięć. Jak choćby na cegłę, z której wybudowano powyżej pokazaną ochronkę. A cegły tej poszło sporo.
Jego śmierć w 1914 roku była wielką stratą dla miasta.
Na liście jest jeszcze choćby dr Landsberg – ojciec późniejszego ministra sprawiedliwości w pierwszym, demokratycznie wybranym, rządzie Republiki Weimarskiej – Otto Landsberga.
Jeden ze wskazanych przez Trunkhardta rajców – Benno Levy został w Rybniku do 1939 r. Co prawda w okresie międzywojennym już nie działał w radzie miasta, ale pracował na rzecz gminy żydowskiej. Co ciekawe, nie był rodowitym rybniczaninem, gdyż pochodził z miejscowości Mieścisko w Wielkopolsce. Jednak tu się ożenił z panną Kornblumówną i tu żył aż do momentu wywózki do getta w Trzebini. Reszty można się domyśleć. Myślę, że przy selekcji usłyszał słowo „Links!”, czyli od razu do komory gazowej. Był za stary, by usłyszeć „Rechts!”.
O pozostałych już nie napiszę, gdyż muszę kończyć, bo kotka patrzy na mnie już z wyrzutem, że jeszcze mnie nie ma w łóżku 😆
To na tyle z mojej strony jeśli chodzi o dziwne święto związane z rządzeniem miastem.