Go purple!
Purple Day.
Skojarzenia
„Purple rain”… bleee, nie lubię Prince’a.
Purpurowe pierwiosnki gruzińskie już wyściubiły buzie. Ponoć kolor utożsamiany jest z próżnością, ekstrawagancją i indywidualizmem. Gdzież u tych bidulków próżność?
„Deep Purple”… no niech będzie, ale nie wszystko. Dziesięciominutowe dziecko tak.
Z uwagi na niewiarygodną paletę purpury łapią się krokusy.
„The Purple Rose of Cairo”… tiaaaa! I Mia, i Woody (zawsze!) i nawet Daniels może być.
Purpurowy fiołek alpejski stoi w kuchni na parapecie okna, a uśpione w nasionkach wilce czekają na cieplejszą pogodę.
„The Color Purple”… raz obejrzany – styknie.
Purpurowe bąbelunie fuksji będą opadać dopiero latem.
„Zegarmistrz światła purpurowy”… w głowie mam już wystarczająco pobełtane, czyli zegarmistrz idealny na petit mala Wspomnienie Mamy i wspólnego zjadania truskawek w łóżku. Tekst Chorążuka w moim wieku bardziej dociera. Wklejam, bo tych, którzy pamiętają coraz mniej. Awangarda do teraz.
Purpurytu nie mam, choć półki się od kamoli uginają.
Ciemnopurpurowego bakłażana w życiu nie jadłam, za to modrą kapustę nadzwyczaj często.
Nie wiem, czy kwitnący już w miejscu rybnickiej synagogi wrzosiec to purpura… Zaliczony, bo pierwszy motylek grzał się na nim parę dni temu. A motylek to znak.
Jesienne żurawki na cmentarzu żydowskim w moim Rybniku były purpurowe bez dwóch zdań. Wręcz biskupiopurpurzaste (w takim miejscu).
Wikipendyści wymieniają takie odmiany pani „P.”: purpura tyryjska, purpura Han, purpura królewska, purpura elektryczna (to chyba ta moja), psychodeliczna purpura (wtf!?!) i jakieś X11 i jeszcze ileś tam.
Egipskie szale w kolorze purpury piękne. Mam mieć wnet. Na razie Młoda udaje Cartera w Delcie Nilu.
Purpurat…bleee, na samą myśl od razu aura i łykam tablety. Wolę purpurowe clematisy, nawet gdy wymarzły.
Lenin… hmmm, Napoleon – jakimś zawołanym fanem nigdy nie byłam, Cezar – ten już tak. Beethoven, Elton, Agata Christie, i paru innych. Elita. Gdzie mnie do nich.
No i ten pieprzony św. Walenty, co leczy wykręty i który jest od zakochanych. Zaciukany dzień po moich urodzinach. Nawet z tego powodu nie czuję do niego sentymentu. Lepszego patrona mi mogli znaleźć w dawnej Polsce 😉 Zresztą tak na marginesie – u nas są święci od wszystkiego.
I tyle. Koniec skojarzeń. Teraz zostało już tylko spurpurowienie… Dziś Purpurowy Dzień, który ma na celu podniesienie świadomości o epilepsji i zapobieganie wykluczeniu chorych.
GO PURPLE ! GET TALKING ABOUT EPILEPSY!
Ciekawe kto rzucił klątwę: „bodaj cię św. Walentego niemoc popadła!” 😐