12 lutego 2025

Na walentynki o małżeństwie bez miłości

Najpierw są motyle w brzuchu, przypływ energii, pragnienie bliskości, bicie serca, a po jakimś czasie podejmuje się decyzję: zaręczyny, narzeczeństwo i ślub.

Zaręczyny to uroczysta umowa zawarta między dwiema osobami, na mocy której przyrzekają sobie wzajemnie zawarcie małżeństwa, stając się narzeczonymi. Zaręczyny występują w różnych kulturach, religiach i systemach prawnych. Czy oznaczają również miłość między zaręczonymi? Hmmm… może tak, może nie.
Na pewno miłości nie było pomiędzy Rosą, córką Józefa Manneberga – kupca żelaza z Rybnika, a Maxem Guttmannem, którego rodzice wybrali na jej małżonka. Były za to zaręczyny a przed nimi sporządzona szczegółowa umowa małżeńska, potem półroczne narzeczeństwo i ślub.

Rosa (Róża) urodziła się w 1902 r. w Rybniku.

Miała w sobie jakiś bunt i sprzeciw, przynajmniej w młodości. Była urodziwą i wykształconą dziewczyną, dorastającą w dość bogatym domu. Oczko w głowie taty – szanowanego i dość zamożnego żydowskiego kupca. Rodzice snuli plany co do jej przyszłości i wydania za mąż za jakiegoś bogatego miejscowego kawalera.

Mama Hedwig (Jadwiga), która godziła się z rolą żony i matki, uważała, że jej córka zrobi to samo. Niestety, marzenia rodziców często rozmijają się z wyborami i czynami dzieci. Matka z córką od jakiegoś czasu nie potrafiły się porozumieć. Róża nie chciała zostać panią przy przyszłym mężu i być jak Jadwiga kobietą zależną od mężczyzny. Józef zadecydował więc, że dla uniknięcia dalszych konfliktów w domu należy wysłać córkę na naukę do Hanoweru. Wnet okazało się, że to nie była dobra decyzja. Róża w wieku niewiele ponad 22 lat zaszła w ciążę, prawdopodobnie z nauczycielem gry na fortepianie. Nie był Żydem, w dodatku nie miał ochoty na żeniaczkę. Wróciła do Rybnika, chciała urodzić dziecko, owoc swej pierwszej miłości, ale los sprawił inaczej – poroniła. Gdy jako tako doszła do siebie, okazało się, że nie będzie już mogła mieć dzieci. Padło wiele przykrych i raniących słów, szczególnie między matką a córką. Kobiety potrafią być okrutne w stosunku do siebie. Jadwiga obwiniała Różę, córka się broniła, używając argumentów, których potem pewnie się wstydziła (ponoć m.in. zarzucała matce późną ciążę oraz akceptowanie pozycji „żony przy mężu”), a ojciec, rozdarty między miłością do Róży, żony a opinią publiczną, starał się jakoś rozwiązać problem.

Był niezwykle pragmatyczny. Zawsze uważał, że większość spraw można rozwikłać za pomocą pieniędzy. Ponoć nawet znalazł kandydata na małżonka. Co prawda był on szpetny i biedny jak mysz kościelna, ale przystał na ożenek, bo posag córki kupca i jej uroda kusiły. Róża postawiła jednak na swoim i go nie zaakceptowała. Afery niestety nie dało się zatuszować – dla Żydów największą wartością są dzieci, a miasto swoje wiedziało, niewielkie więc były szanse na znalezienie odpowiedniego kawalera z Rybnika czy pobliskich miast. Józef niezwykle mocno kochał swoją córkę i chciał dla niej jak najlepiej na swój, może specyficzny, sposób. Jedyne, co mógł w tej sytuacji zrobić, to zapewnić jej pieniądze. Otworzył więc dla niej sklep pasmanteryjny w kamienicy przy ul. Sobieskiego 15, czyli tuż obok swego składu materiałów budowlanych. Praca od zawsze to jedno z lepszych lekarstw na złamane serce. Mannebergowie nie chcieli jednak staropanieństwa dla swej jedynej córki.

Dzięki kontaktom biznesowym w wielu górnośląskich miastach Józef poznał Wilhelma Guttmanna z Królewskiej Huty. Zrobili deal, który omal nie doprowadził Józefa do bankructwa. Guttmann za zgodę na ożenek jednego ze swoich synów z Różą zażądał ogromnej sumy w polskich złotych, dolarach oraz złocie. Rybnicki kupiec przez rosnącą inflację nie posiadał takiej gotówki, był więc zmuszony ją pożyczyć – prawdopodobnie od Eugena Weissmanna, który jako poręczenia zażądał współudziału w biznesie Józefa. Manneberg swój kapitał od dawna inwestował w nieruchomości, sprzęt budowlany i materiały budowlane. To był jego sposób na zabezpieczenie wartości zarobionych pieniędzy, więc przystał na warunek.

Posag Róży był naprawdę imponujący. Jedyne, co do niego nie weszło, to sklep panny młodej. Ojciec w ugodzie zażądał, by odrębny majątek nie stał się współwłasnością przyszłego zięcia Maxa Guttmanna. Wolał sam się zadłużyć, bo wiedział, że to prędzej czy później odrobi, niż pozbawić córkę własnego dochodu. Zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji, Róża zaakceptowała kandydata na przyszłego męża, choć nie było to dla niej łatwe. Motyli w brzuchu nie było. Ustalono, że młodzi po ślubie zamieszkają w Rybniku, a Max będzie pracował w Gliwicach. Oficjalnie poprosił dziewczynę o rękę, zas o zaręczynach poinformowano w prasie, bo taki panował wówczas zwyczaj. 

W lutym 1926 r. Rosa (Róża) Manneberg została panią Guttmannową. Żaden znaczący rybniczanin nie świadkował zawarciu tego małżeństwa, a i przyjęcie nie miało miejsca w Rybniku. Po oficjalnej uroczystości najbliższa rodzina została zaproszona do hotelu Kaiserhof w Bytomiu. Znajomi ograniczyli się do wysłania telegramów z gratulacjami.

Zbytniej miłości między małżonkami nigdy nie było. Max korzystał z pieniędzy i dorobku teścia, a śliczna i zapewne nieszczęśliwa Róża pracowała w swoim sklepie, starając się zapomnieć o przeszłości. Była niezwykle przedsiębiorcza i pracowita, co bez wątpienia miała po ojcu.

W 1938 r. Rosa i Max wyjechali z Rybnika do Palestyny z uwagi na rosnące zagrożenie wojną i narastający antysemityzm. Róża zabrała ze sobą m.in. ślubne telegramy, które do swej śmierci przechowywała wraz z małym przewodnikiem po Rybniku zatytułowanym Unvergessene Heimat Rybnik Oberschlesien. Dostała go wiele lat po wojnie od przedwojennego właściciela rybnickiej fabryki słodyczy Georga Sobtzika. Tęskniła zawsze za swoim rodzinnym miastem. To była jej miłość.

Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny reszta rodziny również dotarła do Palestyny. Jednym z nich był brat Rosy, który w Rybniku musiał zostawić swą pierwszą ukochaną. Zainteresowani mogą sobie tu kliknąć ➡ Amor…

Rosa przez lata prowadziła własną klinikę kosmetyczną w Izraelu. Przeżyła o wiele lat swojego męża Maxa, który ponoć nie był zbyt dobrym partnerem, ani wujkiem dla jej bratanków. Brak potomków rekompensował sobie kolekcjonowaniem miniatur kolejek i pociągów. 

Kolekcja innych ogłoszeń zaręczynowych rybniczanek i rybniczan poniżej:

Niezmiennie dziękuję wszystkich, którzy wspierają moje badania, pisanie i pomysły ➡ Kawa dla Małgosi.

 

Tagi: , , , , ,

Opublikowano 12 lutego 2025 przez Małgorzata Płoszaj in category "Judaika