10 lipca 2024

O browarnikach Müllerach raz jeszcze

O browarach to można pisać chyba tylko w upały 😉 

Gdy trzy lata temu pisałam o rybnickich Müllerach też z nieba lał się żar. By zbytnio nie gmatwać czytelnikom w głowie, pominęłam wówczas dwóch innych browarników z tej familii. Dziś wracam do jednego z nich. Będzie to opowieść o Isidorze – najmłodszym synu Jacoba (1786-1856), a zarazem ➡ bracie Hermanna. Przypominam, że to od Jacoba zaczęła się żydowska historia browarnictwa w Rybniku. Skończyła się wraz z wybuchem II wojny, gdy działający w centrum miasta browar, będący w rękach wielu wspólników, z których część była jego potomkami, został przejęty przez III Rzeszę.

O samym Isidorze niewiele wiadomo, a jego browar parowy znany był bardziej pod innym nazwiskiem, które nie brzmiało Müller. 

Isidor urodził się w Rybniku w 1841 r. z drugiego małżeństwa Jacoba Müllera. Dorastał ze sporą gromadką braci oraz sióstr i jako dość młody człowiek rozpoczął działalność na swój własny rachunek. Już gdy żenił się po raz pierwszy, a było to w maju 1866 r., został opisany jako Brauereibesitzer, czyli właściciel browaru. Jego pierwsza żona Jenny pochodziła z Raciborza i była córką Ludwiga Mandowskiego (w wielu dokumentach nazwisko pisano: Mandowsky). Powiła na świat dwóch synów: Karla Jacoba w lutym 1868 r. oraz Ernsta w październiku 1870 r. Niestety, ten drugi poród musiał być trudny, przynajmniej dla niej, gdyż kilka dni później zmarła. 

Zgodnie z panującym zwyczajem, młody wdowiec Isidor wziął sobie za drugą żonę, starszą siostrę przedwcześnie zmarłej Jenny. Bertha, bo tak miała na imię, w dniu ślubu miała 29 lat i jak na tamte czasy była dość dojrzałą panną młodą. 

Pan młody był nadal właścicielem browaru, który za około 11 lat później zostanie nazwany „Browarem Mandowskiego” i pod taką nazwą przetrwa aż do lat 20. XX w. Trzej synowie Jacoba, czyli bracia Hermann, Louis i Isidor, byli przez wiele lat wymieniani w wykazach podatkowych gminy żydowskiej jako browarnicy i tak się zastanawiam, czy ze sobą konkurowali czy współpracowali. Wszystkie trzy browary były od siebie rzut beretem, a w małym Rybniku piwo warzone poza miastem chyba nie miało szans.

Już choćby po kwotach podatku widać, że Isidor, w tym piwnym wyścigu, nie był na czele. Pod koniec lat 70. Hermann został liderem i to jego przedsiębiorstwo rozwijało się najprężniej.
Z drugą żoną z rodu Mandowskich Isidor spłodził czwórkę dzieci. Dwóch synów: Paula (ur. 1871) i Ludwiga (ur. 1874) oraz dwie córki: Else Karoline (ur. 1878) oraz Jenny (ur. 1881).
Prawdopodobnie samodzielnie prowadził swój browar aż do 1883 r., kiedy to uznał, że wsio sprzedaje i wyprowadza się z Rybnika. Na pewno myślał o tym wcześniej, gdyż już w 1871 r. poszukiwał zarządzającego do swego przedsiębiorstwa, a w 1882 r. browar został wystawiony do sprzedaży, w której to transakcji maczał palce teść Isidora – Ludwig Mandowski z Raciborza. Choć ostatecznie to nie on został właścicielem przedsiębiorstwa, gdyż to inny Ludwig widnieje na późniejszych reklamach. 

A gdzie ten browar się mieścił? Otóż już jako „browar Mandowskiego” jest wyrysowany na mapie z 1904 r. Zresztą można na tej mapie zauważyć i browar brata – Hermanna Müllera. Isidor Müller, a później Mandowski, warzył piwo przy dzisiejszej ulicy Miejskiej. Obecnie w tym miejscu jest parking przy Urzędzie Miasta i stoją takie szpetne budki z pierdołami. 

Na pocztówce z początków XX w., przedstawiającej staw w miejscu dzisiejszego parku Bukówka, widać jak byk budynki browaru z kominami. Nie był to jakiś fitulityn geszeft, a dość pokaźny obiekt.

Isidor Müller nie dożył początków XX w., gdyż zmarł 6 maja 1896 r. w małej wsi pod Kłodzkiem. Co go skłoniło do przeprowadzki z Rybnika do Rengersdorf (obecnie Krosnowice w powiecie kłodzkim) to jeden pan Bóg wie. Co prawda wieś wtedy bardzo się rozwijała, głównie z uwagi na wielką przędzalnię bawełny, która tam działała od 1845 r., ale czy to mogło być powodem dla którego browarnik przekształcił się w kupca… Byłam kiedyś w tej wsi. Jest tam i zaniedbany pałac i nieczynne zakłady włókiennicze. Urokliwe miejsce, ale żeby aż na takie zadupie się wyprowadzać? I jeszcze tam umrzeć?
Jeden, przynajmniej z mojego punktu widzenia, plus był z tej przeprowadzki. Rybniczanin Isidor Müller został pochowany na cmentarzu żydowskim w Glatz, czyli Kłodzku. Jego grób więc się zachował do dziś, w odróżnieniu od grobów żydowskich w Rybniku. Gdy byłam na tym cmentarzu, a raczej gdy wisiałam na jego murze, bo to Płoszaj-mąż jako zwinny i giętki przeskoczył ogrodzenie, to nie zdawałam sobie sprawy, że leży tam ktoś z mojego miasta. 

Skromny nagrobek postawiła żona i dzieci, z których na świecie prawdopodobnie nie było już najstarszego Karla Jacoba. Żona Bertha chyba wyprowadziła się do Wrocławia i tam zmarła. Drugi z synów z pierwszego małżeństwa – Ernst ożenił się z Hedwig Alexander i wyprowadził się do Poznania. Wiem jedynie, że na pewno żył w 1911 r. Wtedy bowiem w Berlinie świadkował na ślubie przyrodniej siostry Else Karoline podając adres poznański.
Jeden z synów z Isidora z drugiego małżeństwa, czyli urodzony w 1871 r. w Rybniku Paul Müller, ożenił się w Strzelcach Opolskich, mieszkał przez jakiś czas w Katowicach, a następnie we Wrocławiu. Z żoną Marthą doczekał trójki dzieci. Dwoje z nich (Thea Lissauer i Fritz Müller) zdołało szczęśliwie wyjechać do Gwatemali w latach 30. Fritz wyjechał jako pierwszy i jako bardzo przedsiębiorczy młody człowiek założył w stolicy stolicy tego kraju bar, który stał się ulubionym miejscem polityków po pracy w parlamencie, studentów przyjeżdżających do niej na drinka. Bar był tyglem różnych grup społecznych o zróżnicowanej pozycji społecznej miasta, w tym także społeczności żydowskiej. Ponoć bar funkcjonuje do dziś. Prawdopodobnie to Fritz, dzięki swoim znajomościom, załatwił wizy dla siostry, jej męża i córki, którzy przypłynęli do Gwatemali w styczniu 1939 r. Po kilku latach i wielu trudnościach dotarła do nich wiekowa Martha, wdowa po Paulu.

Potomkowie tej nitki Müllerów żyją i noszą w sobie geny protoplasty Jacoba Müllera – pierwszego żydowskiego browarnika z Rybnika.

Kolejny z synów – Ludwig osiedlił się w Szczecinku i jego losy nie są mi znane. Na pewno był żonaty z Hedwig Orbaich i zapewne miał jakieś dzieci.
Wspomniana Else Karoline dość szybko owdowiała w Berlinie, a jej jedyna córka Alice Viktoria Reich została zamordowana w Auschwitz w 1943 r.

Nie udało mi się ustalić losów ostatniej z pociech Isidora, tj. urodzonej u nas, jeszcze przed przeprowadzką pod Kłodzko, Jenny Müller. Na pewno żyła w 1934 r. i nie była zamężna. Gdy bowiem wtedy w Rybniku zmarł syn Hermanna Müllera – Zygfryd, to wśród spadkobierców zostali m.in. wymienieni: właśnie Jenny Müller, Ludwig Müller i Else Karoline Reich jako kuzyni zmarłego.
No a co się stało z browarem Isidora, to musi poczekać, gdyż to wiąże się z pogmatwanymi dziejami rodziny Mandowskich, którzy co prawda nie byli rodzonymi rybniczanami, ale jednak u nas, do początku lat 20. XX w. prowadzili swój interes, konkurując z „Hermann Müller Brauerei”. 

Jeśli jakaś przyjazna dusza zechce postawić mi kawę, to uprzedzam, że kupię zamiast kawy piwo 😉 ➡

https://buycoffee.to/szufladamalgosi

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , ,

Opublikowano 10 lipca 2024 przez Małgorzata Płoszaj in category "Judaika