Haase epopeja – Feliks i jego rodzina (cz.6)
Powoli docieram do końca swojej opowieści o rodzinie Haasych. Ta końcówka będzie najtrudniejsza, gdyż będzie dotykać bolesnych czasów plebiscytu i powstań na Górnym Śląsku, ale również i przez to, że wpis na pewno będą czytać żyjący potomkowie ostatniego z właścicieli rybnickiej garbarni – Feliksa Haase.
Juliusz Haase, jak już wspominałam uprzednio, miał dwójkę dzieci – Feliksa urodzonego w 1880 roku oraz córkę Charlottę. Jedyny syn Juliusza otrzymał staranne wykształcenie (choć nie wiem gdzie studiował) i uzyskał tytuł doktora filozofii, którym posługiwał się już w 1904 r.
Przypomnę, że od 1904 r. prowadził interesy wspólnie z ojcem, a w wieku 28 lat został jedynym właścicielem całego przedsiębiorstwa, które pod jego rządami wnet miało obchodzić 150-lecie istnienia. Na zdjęciu zrobionym w kantorku garbarni w 1905 r. widzimy tatę i syna. Fotografia jest niesamowita i wiele mówi o bohaterach tej opowieści. Feliks – 25-letni młody człowiek, wchodzący akurat w świat biznesu i Juliusz – doświadczony, pełen mądrości, ale i dumy w spojrzeniu, dojrzały przedsiębiorca. Czy mieli tą samą wizję biznesu? Czy się spierali jak odbudować, spalony po pożarze w 1903 r., główny budynek fabryki? Na pewno obaj byli otwarci na nowinki techniczne, co widać choćby po centralce telefonicznej w ich biurze.
Zachwycają mnie eleganckie, a zarazem skromne meble, czyli biurko i mała sofa. Jeszcze jedna rzecz rzuca się w oczy – segregatory i spora ilość dokumentów. Biurokracja rządziła, rządzi i będzie rządzić
W tamtym czasie Feliks był już szczęśliwym ojcem. Jego żona Sara (Sonia) z domu Simoni, urodziła mu pierworodnego syna 27 października 1904 r. Feliks i Sonia (tak ją najczęściej nazywano) prawdopodobnie pobrali się w Lipsku. Swemu pierwszemu synowi dali imiona Ernst Friedrich. Akt urodzenia Ernsta znajduje się w Archiwum Państwowym.
Sonia była delikatnej urody, co uchwycił znany ówczesny rybnicki fotograf Otto Schwittay. Pozowane zdjęcie z maleńkim Ernstem, zrobione w atelier fotografa, pozwala nam ocenić nie tylko urodę, ale i niezwykłą grację młodej mamy. Ernst na zdjęciu lekko wystraszony, a może zdziwiony, co jest zrozumiałe, bowiem gdy się ma 5 miesięcy, a każą pozować zamiast karmić, to można się bać. Nie sądzę, by Otto Schwittay był potworem straszącym małe dzieci, w dodatku tak poważanych i bogatych rybniczan, więc duże ślipia małego Haasego to na pewno efekt lampy błyskowej i wielkich aparatów 😉
Rodzina na początku XX wieku nadal mieszkała w wilii przy Raudner Strasse, czyli przy obecnej ulicy Rudzkiej. Willa przylegała do garbarni. Jej wygląd nie zmienił się do czasów nam współczesnych i należy dziękować Bogu, że nie uległa zniszczeniu, ani w czasie działań wojennych na początku 1945 r., ani w okresie komuny. Mam z tym budynkiem wiele wspomnień, gdyż swego czasu w nim pracowałam, gdy mieściła się tutaj dyrekcja Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego. Odległe to lata, więc wówczas na myśl by mi nie przyszło, że po 30 latach będę się zajmować jej dawnymi właścicielami.
Niewiele ponad rok po narodzinach Ernsta przyszedł na świat następny syn – Rudolf Ferdynand. Rudi urodził się 7 lutego 1906 r., dr Feliks Haase zgłosił narodziny dopiero następnego dnia.
Najmłodszą w rodzinie Sonii i Feliksa była Charlotte Käte. Być może Charlotte nie cierpiała tak jak ja, gdy mama jej instalowała na głowie kokardę do następnego zdjęcia rodzinnego zrobionego w Rybniku. Dla mnie takie kokardy to traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa 😆
Sielankowe zdjęcie nie wróży dramatu, który spotka tą rodzinę. Wszystko toczy się w miarę spokojnie, fabryka pracuje, dzieci dorastają, dobrze sytuowani małżonkowie decydują się na wakacje na Maderze. W tym roku strona www.ancestry.com na krótki okres czasu udostępniła swoje zbiory dokumentów. Niewiele miałam czasu na ich przeglądanie, ale udało mi się wysznupać takie cudo! Państwo Haase z Rybnika w 1910 r. popłynęli na Maderę. Sami, bez dzieci 😉 eh, jeszcze nieświadomi nadchodzących zagrożeń i nieszczęść. Lista pasażerów ma 105 lat, więc można śmiało powiedzieć, że jest ekstraordynaryjna.
Tymczasem w Rybniku garbarnia pracowała na pełnych obrotach, szykując się do obchodów 150-lecia.
Gdy gdzieś w dalekim Sarajewie przechodzi do historii syn jednego listonosza, w Rybniku bardziej się mówi o strajkach w pobliskich kopalniach, niż o śmierci arcyksięcia Ferdynanda. Dopiero ogłoszona w sierpniu mobilizacja uświadamia wszystkim, że jest wojna.
Feliks Haase jeszcze poszukuje pracowników do swego zakładu, załatwia różne interesy, ale wnet dotrze do niego, że wojna to coś strasznego.
Na samym początku wojny zakłada fundację w wysokości 5.000 marek mającą służyć złagodzeniu biedy spowodowanej przez zawieruchę wojenną. Fundacja ma przygotować inwalidów wojennych, bądź osoby, które utraciły pracę, do nowego zawodu. Z okazji jubileuszu garbarni Haase utworzył też fundusz w wysokości 25.000 marek, który miał wspierać swoich robotników. Kolejne 25.000 marek przekazał magistratowi w grudniu 1915 r. Zgodnie z aktem fundacyjnym procenty z kapitału, ulokowane na pożyczce wojennej, miały być spożytkowane w Rybniku najpierw dla złagodzenia biedy spowodowanej przez wojnę. A jeśli takiej potrzeby by już nie było (najpóźniej do 1926 r.), to kapitał miał być przeznaczony na dzieło służące upiększeniu miasta. Feliks zastrzegł, iż pieniądze nie mogły służyć celom religijnym. Jakże to był mądry zapis, nie uważacie?
Ponadto donator dopisał w akcie założenia funduszu, iż owe dzieło mające upiększyć Rybnik powinno mieć trwały napis upamiętniający rodzinę Haase i jej fabrykę skór. Miasto nasze wypełniło jego życzenie po 90 latach fundując obelisk ojcu Feliksa, o czym już pisałam.
Po zakończeniu wojny spółka akcyjna, jaką już wtedy była garbarnia miała następujące wyniki finansowe. Jak widać w Radzie Nadzorczej firmy była żona Feliksa oraz mąż jego siostry dr M. Blumberg.
Tu dochodzę to momentu, w którym przyjdzie mi zmierzyć się z narastaniem konfliktów na Górnym Śląsku, powstaniami śląskimi, plebiscytem i innymi trudnymi sprawami, od których nie jestem ekspertem, a które są kluczowe w tej historii. Pozwolę więc sobie na jakiś czas odejść od Haasych, by oczywiście do nich powrócić, ale dopiero gdy przemyślę jak to opisać.
Ciąg dalszy na pewno nastąpi 🙂
(zdjęcia pochodzą z kolekcji prywatnej rodziny Haase, monografii wydanej z okazji 150-lecia fabryki, Rybniker Kreisblatt, oraz z AP w Raciborzu).