Jadę znowu do Elimelecha
Klamka zapadła. Jadę ponownie do mojego Elimelecha do Leżajska!!! Gdyby nie on, to bym nie przetrwała prawie tygodniowych negocjacji w sprawie wyjazdu. Ufff, dziś w końcu po dzisiątkach meili, esesów oraz rozmów mój … powiedzmy, że zleceniodawca zaakceptował warunki.
YES! YES! YES! Będę mogła Eliemu podziękować za wsio co już się stało i podziało, no i na karteczce poprosić o jeszcze…
Znowu będę włazić w krzaczory, chaszcze, kleszcze, pajęczyny w Błażowej. Znowu będę mogła gładzić kamień macew na cmentarzu w Siedleczce, sprawdzę, czy stoją olbrzymy w Jarosławiu. Może nawet uda się zwiedzić chasydzkie centrum w Dynowie.
Nie wiem jak przetrwam ten cmentarny objazd hardcorowy typu survival na koszernym jedzeniu, bowiem tak się mi to szykuje, ale może taka dieta okaże się dobra dla moich kilosów. Oby to były kanapki, a nie chasydzkie jadło z kotła 😉
W planach 25 cmentarzy w 4 dni, czyli totalna mission impossible, co jednoznacznie jako praktyk kirkutowy wiem z góry, ale hipcie to ssaki, które wiele mogą i dużo potrafią. Dam radę!
W poniedziałek ruszam na spotkanie przygody. Trzymajcie kciuki, bo styk koszerny, religijny Żyd z Izraela i jedząca kiełbachy, mało religijna chrześcijanka, to może być mieszkanka bombowa!