„Brakujący fragment czasoprzestrzeni”
Strefa Rzeczna, tj. kwartał pomiędzy ulicami Hallera, Pocztową i Raciborską oraz Nacyną, to obecnie jedno z ładniej zaprojektowanych i przeobrażonych miejsc w Rybniku. Przechodząc lub przejeżdżając ul. Hallera obok uratowanych budynków dawnej rzeźni i patrząc na starą oraz nową cegłę po obu stronach tej ulicy zastanawiam się, dlaczego obecnie ludzie wszystko obklejają styropianem i strukturalnych tynkiem. Surowa faktura i niezwykłe barwy tego, popularnego od wieków, materiału budowlanego chyba lepiej się sprawdzają w przestrzeni miejskiej.



W Rybniku cegła kojarzy mi się m.in. z neogotykiem kościoła św. Antoniego, familokami w Chwałowicach i przy kop. Jankowice, kopalnią „Ignacy”, starostwem, szkołą przy Cmentarnej, kamienicą Rospenków, zabudowaniami na tzw. Martynowcu, budynkiem poczty, dawną Potacznią przy Raciborskiej, kampusem, zabudowaniami szpitala psychiatrycznego czy kompleksem dawnej Huty Silesia i jej osiedlem. Wszystkie wymienione przeze mnie obiekty mają grubo ponad 100 lat. Pochodzą z okresu, gdy Rybnik zaczynał się industrializować, i walczyć o znaczące miejsce na mapie Górnego Śląska, a mieszkający tu ludzie chcieli, by ich miasto się rozwijało i piękniało.
Jednym z nich był żydowski fabrykant Abraham Prager (1835-1914). Był rybniczaninem z krwi i kości. Kochał to miasto. Tu się urodził, tu pracował, tu miał rodzinę i tu umarł. Przez większość swego dorosłego życia angażował się w sprawy publiczne na każdym możliwym polu. Po ojcu przejął farbiarnię oraz fabrykę modrych druków, której zabudowania stały właśnie przy obecnej ul. Hallera – tam gdzie dziś mamy Galerię Sztuki Rzeczna oraz gdzie stoi budynek tzw. telekomunikacji. Bez wątpienia, gdy powstawała fabryka Pragerów (połowa XIX w.) i gdy potem sukcesywnie była rozbudowywana korzystano z wypalanej w okolicznych cegielniach cegły.
Niedawno, podczas prac ziemnych przy planowanym parku rzeźby, odkryto resztki zabudowań fabrycznych, w tym m.in. ceglaną posadzkę jednego z budynków. Może mieć ok. 140-150 lat, gdyż obiekt ten jest widoczny na mapie z 1904 r., a intensywna rozbudowa fabryki przypadła na początek lat 80. XIX w. Wtedy fabryka Pragera zatrudniała pond 100 osób i miała swoje przedstawicielstwa w Berlinie, Kolonii, Wrocławiu, a nawet w Londynie. Specjalizowała się w blaudruku, czyli druku niebieskim. To technika druku i farbowania tkanin z użyciem substancji rezerważowej oraz indyga jako barwnika. Jej ówczesny właściciel Abraham Prager przez ponad 30 lat był radnym miejskim. Jedną z ważniejszych jego inicjatyw, z punktu widzenia bezpieczeństwa miasta i rybniczan, było zwołanie w 1875 r. zebrania mieszkańców w celu powzięcia decyzji o powołaniu „Towarzystwa Przeciwpożarowego i Ratunkowego”. Wraz z czterema innymi obywatelami (w tym burmistrza Fuchsa) żydowski fabrykant został inicjatorem powstania, w miarę profesjonalnej, straży pożarnej w naszym mieście. Przez lata był potem członkiem zarządu tego towarzystwa.

Działał w Rybnickim Towarzystwie Upiększania (miasta) oraz Komisji do spraw Promenady. Tak nazywano obecną ul. 3 Maja, tj. trakt wiodący od Nowego Rynku (Plac Wolności) w kierunku Hazynhajdy, czyli parku miejskiego, gdzie jeden z pagórków, zresztą przy alejce Haasego (fundatora parku), został nazwany Wzgórkiem Pragera. Z racji pełnienia funkcji radnego był w komisji do spraw wymiaru podatków i prezesem zarządu gminnej kasy oszczędnościowej. Kolejną instytucją, w której prace się angażował to lokalna kasa chorych, gwarantująca ubezpieczenie zdrowotne tutejszym pracownikom. Wspierał finansowo uczniów z biednych rodzin i założył fundację dla pragnących się kształcić młodych dziewczyn
Gdy postanowiono, że żydowski sierociniec zostanie wybudowany w Rybniku, został jednym z jego głównych donatorów i zapłacił za, nomen omen, cegłę. Tę niestety utraciliśmy, gdyż ochronka, która później przez lata służyła jako szkoła muzyczna, została rozebrana. Choć słyszałam, że tę rozbiórkową cegłę częściowo wykorzystano przy remoncie kościoła św. Antoniego. W tym momencie muszę napisać, że Abraham Prager był ofiarodawcą dwóch wielkich kobierców: jeden położono przed głównym ołtarzem Antoniczka a drugi w kaplicy Juliusza.
W uznaniu za wszystko w 1906 r. został odznaczony Orderem Królewskim Korony klasy IV przyznawanym przez cesarza Niemiec. Na jego urodziny para książęca z pobliskich Rud zawsze wysyłała listy gratulacyjne, a jego śmierć w 1914 r. pogrążyła w żałobie nie tylko rodzinę, ale i pracowników, z których wielu pracowało w fabryce ponad 25 lat. Potomkowie na początku lat 20. wszystko sprzedali i wyjechali z Rybnika.

Grób Abrahama Pragera nie przetrwał II wojny. Fabryki też już nie ma. Jej budynki (widoczne jeszcze na zdjęciach lotniczych z roku 1959 i 1975) stopniowo wyburzano. Może jedynie na jakimś strychu mole zjadają resztki starej modrej tkaniny.




Kilka lat temu na fasadzie parkingu wielopoziomowego odsłonięto tablicę upamiętniającą tego znamienitego rybniczanina. A teraz ukazał się ceglany fragment przestrzeni dawnej farbiarni. „Brakujący fragment czasoprzestrzeni” – tak nazywa się rzeźba Adolfa Ryszki, która stanie w planowanym parku. Cieszę się, że te kilka metrów kwadratowych ceglanej podłogi zostanie uratowanych, by nam przypominać o czasie, który sprawia, że przestrzeń się zmienia. W przypadku „Rzecznej” – na lepsze.





